środa, 28 lutego 2018

Shake an apple - suplement.

Dziś otrzymałem odpowiedź serwisu Appla. Przyznaję, że mnie rozczarowali. O tak? To ja się starałem mądry mail napisać, zawierający zawoalowane groźby i odrobinę pikantnego szantażu. A oni po pierwszym już tekście z zaklęciami typu "brak należytej staranności", "podjęcie kroków prawnych w celu ochrony interesu" i takich tam innych,  już się poddali:

(...) Uprzejmie informuję, iż po ponownym rozpatrzeniu sprawy, decyzją naszego kierownictwa, Pana reklamacja zostaje rozpatrzona pozytywnie. (...)
 
Cholera. To ja już w swoim wrednym i pokrętnym umyśle pisałem pozew, układałem odpowiednią mowę, na wypadek składania zeznań przed Wysokim Sądem, a tu, o tak,....



W sumie więc, aż kolana się uginają pode mną z wdzięczności przed Szanownym Kierownictwem, które, w całym swoim rozsądku, wynikającym z wrodzonej pewnie niechęci do zadawania się z upierdliwym klientem, podjęło tak korzystną dla mnie decyzję.
I cały drżąc aż, z tej rozkoszy, zapytuję wrednie. A ilu konsumentów odesłano z kwitkiem i brakiem argumentacji i kazano płacić za naprawę iPhonów, iPadów, icoTamJeszcze, grubą kaskę? 

poniedziałek, 26 lutego 2018

Shake an apple - czyli gwaracja w stylu Cupertino

No i stało się po niecałym roku iPhone mojej młodej wysiadł. Objawy były następujące - coraz rzadziej się dało go naładować, coraz szybciej się wyładowywał. Jak dla mnie bateria padła. Zdarza się. W sumie bateria do Appla to koszty kilku stówek, ale skoro jest na gwarancji to może Apple postara się pogłaskać swojego klienta, a ja następnym razem zamiast jakiegoś durnego Dell'a kupię sobie Mac'a i przestanę z zazdrością patrzeć na kolegów, którzy takie już posiadają.