W życiu posiadacza używanego auta są tylko dwa radosne dni. Ten pierwszy, kiedy cieszymy się "nowym" nabytkiem i ten ostatni, kiedy z ulgą patrzymy jak znika z naszego życia.
Dla mnie i Czerwonej Zarazy nadszedł właśnie ten ostatni. Czas rozstania. Po ciężkich bojach o utrzymanie jej przy życiu, przelanej krwi (ostatniego dnia rozwaliłem sobie palca gdzieś i jakiś kawałek szkła w bagażniku, siniakach i wrzodach na żołądku, postanowiłem ogłosić na OLX, że mam do sprzedania czerwone autko w stanie lekkiego rozkładu i pełne usterek. Cena oczywiście była mniej więcej odpowiadająca rzeczywistemu stanowi technicznemu samochodu oraz psychicznemu właściciela. I zaczęło się. Już po 15 minutach zaczęły się telefony, te pierwsze najwyraźniej od handlarzy.
- A, panie, to co to za cena? Dam tysiaka i biorę w ciemno!
- Nie.
- A...
- Do usłyszenia.
(...)
- To ile pan opuścisz?
- Nic
- Jak nic przecież to pan tego nie sprzedasz wcale! A tu od razu gotówka!
- Bez zmian.
(...)
- A co on tam ma nie tak?
- Wszystko napisałem w ogłoszeniu.
- A tak serio?
- Serio, serio.
- Taa...
(...)
- To ja już 1200 przelewem na konto i zabieram.
- Nie.
- A może jednak?
- Nie.
- Bez handlu nie ma sprzedaży.
- Bez kasy nie ma zakupu.
(...)
- To ten samochód to na chodzie jest?
- Tak, cały czas.
- To weź pan przyjedź nim jutro do Tomaszowa to bym sobie obejrzał
- A jakiego Tomaszowa?
- No jak, Mazowieckiego.
- Nie wiem czy pan doczytał, ale tam było o sprzedaży a nie dostawie.
(...)
- To może się zamienimy? Dam panu heblarkę z piłą tarczową i regulowanym stołem w bardzo dobrym stanie!
- Eee....
(...)
Nie wspominam telefonów w godzinach od 22:00 do 6:00 bo naturalnie wyłączyłem telefon.
Potem zaczynają się oględziny.
Facet kładzie się z każdej strony. Zagląda do rury wydechowej, potem wącha wlew oleju i stwierdza autorytarnie:
- Panie turbo to ma do roboty - cały układ i było bite ze wszystkich stron. Dam 900!
- Widzę, że trafiłem na znawcę mechaniki pojazdowej i tematu. Poczekam na laika, może da się nabrać. Bo wie pan tu NIE MA TURBINY I NIGDY NIE BYŁO, ale jak pan sobie życzy to za dopłatą pewnie panu wstawią.
(...)
- No, nawet nieźle idzie. Mogę na dwupasmówkę? To zobaczymy ile wyciśnie.
- Przykro mi. To nie wóz rajdowy.
- Ale ja bym go tak pocisnął....
(...)
- Pane, a na Ukrainu to ja nim dojadę?
- Dojedzie pan.
- To jak nie prodasz dziś to ja budu w środę i wezmę.
- Ok.
(...)
- A to co? (wóz zaczyna się dławić i skakać) To paliwo jakieś do d.. ? Albo silnik się kończy!
- Nie. Niech pan bieg zredukuje bo zaraz zgaśnie całkiem.
(...)
Facet z miernikiem lakieru biega dookoła i przykłada je w dowolnie wybranym miejscu.
- O tu szpachla, i tu szpachla i tam - stwierdza radośnie nie przerywając prawie tańca dookoła Zarazy.
- No, pewnie że tak.
- To on był wszędzie bity!
- Nie tylko w prawą stronę. A jak pan przyłoży tu o na klapie to tam nie ma szpachli, bo rdza wychodzi. Wie pan, że ten samochód ma 20 LAT? To jak nie ma szpachli to jest rdza!
(...)
- To ile pan chce tak do wzięcia?
- Tyle ile w ogłoszeniu.
- I nic pan nie opuści.
- Nie.
- No jak to?
- Uważam że jest wart jeszcze dokładnie tyle i przykro mi ale nie mogę się z nim rozstać taniej. Czy sądzi pan inaczej?
- No ...w sumie ... jest... wart...
Był... po czterech dniach patrzyłem z nieukrywaną ulgą jak znika za zakrętem, razem z nowym właścicielem, który radował się niepomiernie, że nabył okazyjnie taki skarb. Szczerze powiedziałem mu co jest nie tak i co go czeka. Nie uprzedziłem go tylko, że to wampir i krwiopijca.
Chyba, że Czerwona Zaraza, tylko mnie nienawidzi organicznie do ostatniego nitu karoserii a dla nowego właściciela będzie niczym baranek pokorny i przyjaciel najmilszy. Czego mu życzę z całego serca, bo to jakiś dobry człowiek jest.
Dla mnie i Czerwonej Zarazy nadszedł właśnie ten ostatni. Czas rozstania. Po ciężkich bojach o utrzymanie jej przy życiu, przelanej krwi (ostatniego dnia rozwaliłem sobie palca gdzieś i jakiś kawałek szkła w bagażniku, siniakach i wrzodach na żołądku, postanowiłem ogłosić na OLX, że mam do sprzedania czerwone autko w stanie lekkiego rozkładu i pełne usterek. Cena oczywiście była mniej więcej odpowiadająca rzeczywistemu stanowi technicznemu samochodu oraz psychicznemu właściciela. I zaczęło się. Już po 15 minutach zaczęły się telefony, te pierwsze najwyraźniej od handlarzy.
- A, panie, to co to za cena? Dam tysiaka i biorę w ciemno!
- Nie.
- A...
- Do usłyszenia.
(...)
- To ile pan opuścisz?
- Nic
- Jak nic przecież to pan tego nie sprzedasz wcale! A tu od razu gotówka!
- Bez zmian.
(...)
- A co on tam ma nie tak?
- Wszystko napisałem w ogłoszeniu.
- A tak serio?
- Serio, serio.
- Taa...
(...)
- To ja już 1200 przelewem na konto i zabieram.
- Nie.
- A może jednak?
- Nie.
- Bez handlu nie ma sprzedaży.
- Bez kasy nie ma zakupu.
(...)
- To ten samochód to na chodzie jest?
- Tak, cały czas.
- To weź pan przyjedź nim jutro do Tomaszowa to bym sobie obejrzał
- A jakiego Tomaszowa?
- No jak, Mazowieckiego.
- Nie wiem czy pan doczytał, ale tam było o sprzedaży a nie dostawie.
(...)
- To może się zamienimy? Dam panu heblarkę z piłą tarczową i regulowanym stołem w bardzo dobrym stanie!
- Eee....
(...)
Nie wspominam telefonów w godzinach od 22:00 do 6:00 bo naturalnie wyłączyłem telefon.
Potem zaczynają się oględziny.
Facet kładzie się z każdej strony. Zagląda do rury wydechowej, potem wącha wlew oleju i stwierdza autorytarnie:
- Panie turbo to ma do roboty - cały układ i było bite ze wszystkich stron. Dam 900!
- Widzę, że trafiłem na znawcę mechaniki pojazdowej i tematu. Poczekam na laika, może da się nabrać. Bo wie pan tu NIE MA TURBINY I NIGDY NIE BYŁO, ale jak pan sobie życzy to za dopłatą pewnie panu wstawią.
(...)
- No, nawet nieźle idzie. Mogę na dwupasmówkę? To zobaczymy ile wyciśnie.
- Przykro mi. To nie wóz rajdowy.
- Ale ja bym go tak pocisnął....
(...)
- Pane, a na Ukrainu to ja nim dojadę?
- Dojedzie pan.
- To jak nie prodasz dziś to ja budu w środę i wezmę.
- Ok.
(...)
- A to co? (wóz zaczyna się dławić i skakać) To paliwo jakieś do d.. ? Albo silnik się kończy!
- Nie. Niech pan bieg zredukuje bo zaraz zgaśnie całkiem.
(...)
Facet z miernikiem lakieru biega dookoła i przykłada je w dowolnie wybranym miejscu.
- O tu szpachla, i tu szpachla i tam - stwierdza radośnie nie przerywając prawie tańca dookoła Zarazy.
- No, pewnie że tak.
- To on był wszędzie bity!
- Nie tylko w prawą stronę. A jak pan przyłoży tu o na klapie to tam nie ma szpachli, bo rdza wychodzi. Wie pan, że ten samochód ma 20 LAT? To jak nie ma szpachli to jest rdza!
(...)
- To ile pan chce tak do wzięcia?
- Tyle ile w ogłoszeniu.
- I nic pan nie opuści.
- Nie.
- No jak to?
- Uważam że jest wart jeszcze dokładnie tyle i przykro mi ale nie mogę się z nim rozstać taniej. Czy sądzi pan inaczej?
- No ...w sumie ... jest... wart...
Był... po czterech dniach patrzyłem z nieukrywaną ulgą jak znika za zakrętem, razem z nowym właścicielem, który radował się niepomiernie, że nabył okazyjnie taki skarb. Szczerze powiedziałem mu co jest nie tak i co go czeka. Nie uprzedziłem go tylko, że to wampir i krwiopijca.
Chyba, że Czerwona Zaraza, tylko mnie nienawidzi organicznie do ostatniego nitu karoserii a dla nowego właściciela będzie niczym baranek pokorny i przyjaciel najmilszy. Czego mu życzę z całego serca, bo to jakiś dobry człowiek jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz