Ogólnodostępna, światowa sieć komputerowa, pole wymiany informacji, nawiązywania kontaktów. Internet przez ostatnich dwadzieścia lat stał się tak powszechny, że nawet nie wyobrażamy sobie bez niego życia. Jego niewidoczne nici oplatają prawie każdy skrawek przestrzeni i uzależniają nas od sieci. Tak jak kiedyś przy porannej kawie czytało się gazetę tak teraz w ciągu tych kilku minut sprawdzamy skrzynki mailowe, czytamy wybrane dla nas wiadomości z sieci, dostosowane przez wyszukiwarki specjalnie pod nasze preferencje, oglądamy wpisy znajomych na Facebook'u czy po prostu czytamy książki w wydaniu elektronicznym. Dla większości z nas Internet jest dobrodziejstwem i sądzimy, że jest to bezpieczne i znane nam środowisko w którym nic nie może się nam przytrafić. Jest jednak i "ciemna strona" tej mocy. Internet staje się coraz częściej polem walki - wywiady gospodarcze i agencje wywiadu poszczególnych państw toczą prawdziwe wirtualne bitwy i nie mam tu na myśli wcale wspólnych rozgrywek w sieciowe strzelanki. Bój toczy się o to, czego w Internecie najwięcej. O informacje. Czasem są one tak ważne że państwa lub korporacje wydają miliony na ich ochronę a inne państwa lub firmy na ich zdobycie. Internet staje się też coraz częściej bronią terroru, co pokazują ostatnie wydarzenia z naszego kraju, gdzie dzięki prostemu wygłupowi musiano ewakuować urzędy, sądy a co najgorsze - szpitale. To wymierne straty materialne. Ale nie był to wcale groźny atak. Zdobycie danych urzędów państwowych, atak na sieci sterujące energetyką, systemami obronnymi, sterowaniem ruchem pociągów lub ruchem ulicznym, mogą spowodować totalny chaos na który nie jesteśmy przygotowani. Nawet nie mówię tu o takich rzeczach jak pedofile czy stalkerzy.
Dlaczego takie przemyślenia dzisiaj mnie trapią? A chociażby dlatego, że będąc w sieci prawie non-stop, coraz częściej napotykam na cyberprzestępców. Czasem są to firmy "widmo" oferujące w zamian za kasę kompletne nic, czasem ludzie próbujący przez jakiś łańcuszek wyłudzić odrobinę kasy licząc na współczucie i ludzkie odruchy, a czasem bezczelni oszuści. Z tym ostatnim przypadkiem właśnie spotkałem się wczoraj.
Dlaczego takie przemyślenia dzisiaj mnie trapią? A chociażby dlatego, że będąc w sieci prawie non-stop, coraz częściej napotykam na cyberprzestępców. Czasem są to firmy "widmo" oferujące w zamian za kasę kompletne nic, czasem ludzie próbujący przez jakiś łańcuszek wyłudzić odrobinę kasy licząc na współczucie i ludzkie odruchy, a czasem bezczelni oszuści. Z tym ostatnim przypadkiem właśnie spotkałem się wczoraj.
Często sprzedaję poprzez serwisy aukcyjne. Jest to wygodne, jeśli kupuję coś dostaję to do domu i nie muszę biegać za tym po mieście, mogę również pozbyć się rzeczy, które są mi niepotrzebne a komuś mogą się przydać. To obopólna korzyść, która poza tym daje zarobić pośrednikowi na prowizji. A więc i nakręca gospodarkę. Tym razem sprzedałem netbooka - kupujący wygrał licytację i wysłał mi wiadomość, że ma problemy z płatnościami w serwisie, więc wyśle płatność bezpośrednio na konto. Następnego ranka otrzymałem wiadomość, że płatności już dokonał a teraz prosi żebym wysłał przesyłkę i podał jego bankowi numer przesyłki a wtedy ten, przeleje środki już pobrane z jego konta na moje. Dostałem również maila z Barclay's Bank, który potwierdzał dokonanie transakcji na 900 PLN. Wszystko niby ok, teraz powinienem wysłać paczkę i czekać aż szacowny i znany bank przeleje mi na konto rzeczoną sumę. Jednak tu w ten sielski obrazek wdała się moja podejrzliwa natura. Po pierwsze kwota do zapłaty z aukcji to 850 PLN więc dlaczego facet chce mi dać napiwek w wysokości 50 zł? Ok. Bywają i tacy. Po drugie jednak, w życiu nie spotkałem się jeszcze z sytuacją kiedy jakikolwiek bank wysyła do swojego klienta maila z domeny o innej nazwie niż nazwa banku. Czyli PeKaO będzie miało adres bank@pekao.pl lub .com BZWBK będzie miało bank@bzwbk.pl a Barclay's Bank prawdopodobnie coś w rodzaju bank@barclaysbank.uk. Tymczasem mail doszedł do mnie z adresu barclaysapprovedcareline@in.com. Tak więc spróbowałem nieco dowiedzieć się o moim kupującym. W sieci nie jest to wcale takie trudne. Wynikiem było odnalezienie kilkudziesięciu informacji o tym sposobie wyłudzania towaru na różnych portalach aukcyjnych. W sumie więc za darmo można dostać iPhone, laptopa czy nowe ciuchy - wystarczy tylko założyć sobie konto mailowe na serwerze - najlepiej z tego państwa w którym się kupuje, wygrać aukcję i wysłać do sprzedającego zrobioną ślicznie wiadomość podszywając się pod jakiś znany bank. Jestem w stanie się założyć, że takich drobnych hien żerujący na zaufaniu jakie mamy do siebie w sieci jest więcej. Tak więc lepiej uważnie czytać i przyglądać się wszystkiemu. Sieć nie jest już tak bezpieczna jak w latach osiemdziesiątych, a nasze uzależnienie od niej postępuje, więc i niebezpieczeństwo wzrasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz