Ostatnio jakoś mało czasu miałem na pisanie i tylko wrzucałem fotki z miejsc, które udało mi się zobaczyć i rzeczy, które w jakiś tam sposób wydały mi się ciekawe, kiedy patrzyłem na nie przez obiektyw. No i w końcu mój organizm zastrajkował w niedzielę i obecnie leżę już 4 dzień z zapaleniem stawów i nogą nie dość, że spuchniętą do bólu, to jeszcze malowniczo wyciągniętą w stronę sufitu. W dodatku nie mogę pobawić otrzymaną w poniedziałek zabaweczką. To pod spodem to właśnie mój "nowy" gadżet.
Chwilowo więc fotografując wszystko w zasięgu wzroku, staram się jakoś z nim zaprzyjaźnić i poznać wszystkie jego możliwości. Pewnie mi jeszcze zejdzie chwila, ale leżę co najmniej do piątku więc mam czas.
Nudząc się jak mops, mam też czas na czytanie wiadomości. I wyczytałem, że jesteśmy permanentnie inwigilowani przez USA ichnim systemem PRISM, który śledzi uważnie to co piszę sobie w tej chwili, a co Ty drogi Czytelniku czytasz. Siedzący gdzieś w bunkrze, lub co prawdopodobniejsze, w wygodnej rezydencji, kapral Jones lub sierżant Brown, czytają nasze listy do kolegów w których umawiamy się na browar, listy do naszych małżonek, przyjaciółek, kochanek oraz donosy, jakie czynimy na kolegów w pracy. Inny biedak z tejże formacji, podsłuchuje nasze rozmowy i czyta SMS-y, wysyłane do tego lub owego z naszej książki adresowej i łamie sobie swój afroamerykański lub biały łeb nad tym, co autor miał na myśli pisząc "death2president jutro 18:45". Zamach na Bronisława? Nie, to tylko dwóch nieletnich umawia się na koncert punkowej formacji z pobliskiego Bździszewa. Tak więc, system ten jest w stanie wychwytywać poszczególne słowa klucze i na tej podstawie kwalifikuje dane treści do sprawdzenia. Słowa pojawiające się w moim tekście - zabiję, Obama, Allah, zemsta, dżihad, śmierć Ameryce - zapewniły mi właśnie chwilowe zainteresowanie rzeczonego kaprala. Hold your horses Jack! Stay cool! Nie nie jestem Talibem. Jestem za to obywatelem Rzeczpospolitej Polskiej i jako taki jestem wzruszony troską USA o moje bezpieczeństwo i głęboko wkurzony tym, że jestem inwigilowany, szpiegowany i przeglądane są moje zasoby sieciowe. Niestety - nie mogę się odwdzięczyć porywając samolot i ładując go na łby panom z NSA i CIA. Czego powoli zaczynam żałować. Właśnie takie akcje sprawiają, że ma się ochotę wziąć kałacha i przyłączyć się do Al-Kaidy. A teraz zażyję kolejną dawkę tramalu i poczekam na zwiększony ruch na moim blogu powodowany wizytami analityków wywiadu USA. Dobranoc Państwu. Bye Jack!
Chwilowo więc fotografując wszystko w zasięgu wzroku, staram się jakoś z nim zaprzyjaźnić i poznać wszystkie jego możliwości. Pewnie mi jeszcze zejdzie chwila, ale leżę co najmniej do piątku więc mam czas.
Nudząc się jak mops, mam też czas na czytanie wiadomości. I wyczytałem, że jesteśmy permanentnie inwigilowani przez USA ichnim systemem PRISM, który śledzi uważnie to co piszę sobie w tej chwili, a co Ty drogi Czytelniku czytasz. Siedzący gdzieś w bunkrze, lub co prawdopodobniejsze, w wygodnej rezydencji, kapral Jones lub sierżant Brown, czytają nasze listy do kolegów w których umawiamy się na browar, listy do naszych małżonek, przyjaciółek, kochanek oraz donosy, jakie czynimy na kolegów w pracy. Inny biedak z tejże formacji, podsłuchuje nasze rozmowy i czyta SMS-y, wysyłane do tego lub owego z naszej książki adresowej i łamie sobie swój afroamerykański lub biały łeb nad tym, co autor miał na myśli pisząc "death2president jutro 18:45". Zamach na Bronisława? Nie, to tylko dwóch nieletnich umawia się na koncert punkowej formacji z pobliskiego Bździszewa. Tak więc, system ten jest w stanie wychwytywać poszczególne słowa klucze i na tej podstawie kwalifikuje dane treści do sprawdzenia. Słowa pojawiające się w moim tekście - zabiję, Obama, Allah, zemsta, dżihad, śmierć Ameryce - zapewniły mi właśnie chwilowe zainteresowanie rzeczonego kaprala. Hold your horses Jack! Stay cool! Nie nie jestem Talibem. Jestem za to obywatelem Rzeczpospolitej Polskiej i jako taki jestem wzruszony troską USA o moje bezpieczeństwo i głęboko wkurzony tym, że jestem inwigilowany, szpiegowany i przeglądane są moje zasoby sieciowe. Niestety - nie mogę się odwdzięczyć porywając samolot i ładując go na łby panom z NSA i CIA. Czego powoli zaczynam żałować. Właśnie takie akcje sprawiają, że ma się ochotę wziąć kałacha i przyłączyć się do Al-Kaidy. A teraz zażyję kolejną dawkę tramalu i poczekam na zwiększony ruch na moim blogu powodowany wizytami analityków wywiadu USA. Dobranoc Państwu. Bye Jack!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz