Pierwsza komunia to w naszej tradycji wydarzenie bardzo wysokiej rangi. Niestety niekoniecznie w sposób w jaki powinno to być interpretowane. Przez cały rok przygotowuje się dzieci i chcąc nie chcąc rodziców do tego momentu, który powinien być jak najbardziej liturgiczny i podniosły a w gruncie rzeczy sprowadza się do dwóch godzin w kościele i iluś tam za stołem. Jestem więc w tym roku rodzicem, obserwatorem i uczestnikiem. Nie obyło się więc bez potknięć, wpadek a nawet małej kraksy. Tak wyglądało to mniej więcej widziane przez obiektyw mojego aparatu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz