poniedziałek, 12 marca 2012

Deregulacja prawników, czyli zastanów się Gowinie!

Coraz częściej słyszy się w tv innych mediach o projektach rządu na temat deregulacji zawodów różnych. Począwszy od maklerów czy sprzedawców nieruchomości po zawody prawnicze. Ostatnio słuchałem jadąc sobie samochodem, jak to zamierza się "uwolnić" zawody takie jak komornik czy radca prawny. I przyznaję, że mało nie wjechałem w słupa z radochy! Toż będę mógł zostać wtedy komornikiem! Hurra! Ale po chwili szczęka wracała mi na swoje miejsce i zacząłem się zastanawiać. No bo tak. Skończyłem studiować dobre 15 lat temu, pamiętam piąte przez dziesiąte co tam w prawie piszczy i zostaję komornikiem. Toż to dopiero będzie pole do popisu dla takich prawników z bożej łaski.
Zawody prawnicze to zawody zaufania publicznego - idąc do adwokata mam nadzieję, że spotkam się z profesjonalistą, dobrze przygotowanym, który najlepiej pomoże mi bronić mojego interesu w starciu z Temidą lub urzędami. Niestety, moim skromnym zdaniem, dopuszczenie do tego ludzi, którzy nie przejdą całej ścieżki zawodowej - łącznie z aplikacją i ciężkimi egzaminami może spowodować, że sytuacja będzie taka jak w stanach (U.S. of A. jak mawia Borat), gdzie prawnicy łażą po ulicach i wciskają swoje wizytówki ofiarom wypadków drogowych, lub stają przed sądem w dzień po jakimś tam egzaminie, licząc na to, że nie mając wiedzy i bladego pojęcia o co chodzi, oczarują sąd i przysięgłych krasomówstwem. Byłoby to zabawne w procesie John Smith vs. Bóg Wszechmocny (zresztą bodajże w Washington D.C. taka sprawa trafiła na wokandę i pozwany  -  obywatel Bóg -  przegrał ze względu na niestawiennictwo - co było oczywistą bzdurą, bo przecież jest wszędzie, a więc i na sali sądowej - czyli miał kiepskiego adwokata!) ale z pewnością nie w procesie w którym ja byłbym stroną.


Wierzcie lub nie - to powyżej to reklama prawnika zajmującego się obsługą ofiar wypadków i stłuczek a nie plakat firmy windykacyjnej :)  - w moich najczarniejszych fantazjach  - wizja naszego rynku usług prawnych po reformach.

Idąc do maklera wystarczy mi, że będzie ubezpieczony i ubezpieczyciel pokryje moje ewentualne straty wynikające z jego nieuctwa, kupując dom od pośrednika, również mam taką możliwość, jeśli okaże się że przez swoją głupotę czy nieudolność nie dopełnił staranności. Ale w przypadku zawodów prawniczych kosztować mnie to może odsiadkę, utratę reputacji czy straty, których nikt mi nie zwróci. Odsiadka to nic przyjemnego - wierzcie na słowo.
Obawiam się, że uwolnienie tych profesji proponowane przez mini-sterków doprowadzi jedynie do większego bałaganu i naciągania nas prostaczków na usługi wątpliwej jakości. Ułatwianie zdawania egzaminów będzie powodowało że będzie więcej radców, adwokatów, ale czy poprawi jakość ich usług? Nie sądzę. Raczej przyczyni się do tego, że nawet Ci gorsi dostaną prawo wykonywania zawodów a w sądach zamiast lepiej będzie zabawniej. Akurat w tych zawodach nie chodzi wcale o to by było więcej ludzi je wykonujących, ale żeby byli bardziej profesjonalni.
Podobnie rzecz ma się z urzędnikami prokuratorskimi czy sądowymi, dla których teraz ma się znieść wymóg
To może spróbujmy naprawić sytuację w jakiś inny sposób? Na przykład usuwając z zawodu jednostki będące zakałą adwokatury czy notariatu jak pewien mecenas z Lublina? Albo pomagając młodym, zdolnym przez odpowiednie ulgi lub możliwość dofinansowania? Bo szczerze mówiąc w walce o klienta mają niewielkie szanse w porównaniu ze starymi rekinami od dawna pływającymi w tym stawie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz