Nie. Nie pomyliłem się szukając czegoś o hemoroidach. Ot, taki właśnie zabawny tytuł znalazłem w jednym z artykułów na portalu krytyki politycznej. A więc postanowiłem go skrytykować. A jak! Wolno mi, jestem ostatecznie heteroseksulanym, męskim szowinistą. I czuję się jako takowy dyskryminowany przez homoseksualną mniejszość. Albowiem moderator portalu nie zaakceptował i nie opublikował mojego komentarza utrzymanego mimo wszystko w dość ogólnym i kulturalnym tonie. Ale zdaje się, że nie pasował do przekonań portalu. No cóż. Portal też nie pasuje do moich przekonań - a jednak czasem czytam artykuły. Wroga lepiej dobrze poznać. Niech żyje wolność słowa!
W dodatku Pani Agnieszka Graff swoje mądrości i przekonania bierze z rozmów z lesbijkami i homoseksualistami. Co już samo w sobie dyskredytuje ich obiektywizm. Jej dywagacje i przekonanie o swojej racji, jakie czerpie z jednostronnych doświadczeń, są nawet dość zabawne. Całe to HOMORODZICIELSTWO zaś jest potworkiem językowym, wyjętym żywcem z powieści sci-fi (skojarzenie z CZARODZICIELSTWEM T.Pratchetta, oczywiście było przez autorkę niezamierzone - nie podejrzewam, że czyta takie lektury - nie są w nurcie queer) i słowotwórstwem, od którego polonistom włosy jeżą się na nogach.
Cytuję więc panią A.Graff:
Dwukrotnie: raz w Szwecji, a raz w Izraelu spotkałam się z narzekaniem gejów i lesbijek na tę presję [pronatalistyczną]. Z polskiej perspektywy to mi się wydaje fascynujące.
W istocie. Szczególnie geje w naszej polskiej perspektywie powinni czuć wielką pronatalistyczną presję. Cały naród bowiem czeka, żeby zaczęli w końcu rodzić dzieci! Toż to jest właśnie pomysł na niż demograficzny i utrzymanie całej tej emeryckiej heteroseksualnej hołoty. Dlaczego nasi mini-strowie do tej pory nie wpadli na to jakże proste rozwiązanie - to eleganckie chociaż nieco tylne wyjście z kryzysu urodzin. Jeśli jakiś gej urodzi dziecko to obiecuję że przyjdę osobiście i pogratuluję mu serdecznie oraz ucałuję w oba policzki (górne! - zaznaczam) i ze łzami w oczach przeproszę za lata mego trwania w błędzie homofobii i zatwardziałego heteroseksualizmu.
(...) jeżeli ojcem będzie ktoś w rodzaju Biedronia, czyż to nie będzie cudne dzieciątko?
Oj będzie Pani Agnieszko, będzie!! Mam tylko nadzieję, że kiedy dojrzeje, przerośnie Ojca/Matkę posła B. zarówno intelektualnie jak i moralnie i zamiast dbać o własny za przeproszeniem p. posła, tyłek, zajmie się w ramach ekspiacji za Ojca/Matki grzechy działalnością pożyteczną zamiast polityczną. I wtedy chwała mu!
Jak się Polacy oswoją z różnorodnością konstelacji rodzinnych, to się oswoją również i z tą.
Jako Polak ośmielam się zauważyć Droga Pani, że nie ma KONSTELACJI RODZINNYCH. Są rodziny, konstelacje natomiast występują w astronomii. Czego pewnie na żadnych gender studies nie uczą, więc ośmielam się to zaznaczyć. Ale zdaje mi się, że wszelkie wiadomości jakie posiada Pani pochodzą z tych właśnie konstelacji, przekazywane prawdopodobnie za pomocą odbiorników podprzestrzennych (jak na Star Trek) przez jakąś obcą cywilizację. W życiu nie mam zamiaru oswoić się z widokiem dwóch facetów całujących się publicznie na skwerku, kiedy ja siedzę sobie na ławeczce i czytam Politykę, tudzież inny szmatławiec, jednym okiem zerkając na moją pociechę/wnuka/prawnuka. I jeszcze do tego wyobrażam sobie, jak prowadzą za rączkę ubranego w różowy kostiumik chłopca z kokardką we włoskach.
A poważniej.
Zauważam pewnego rodzaju aberrację w naszym społeczeństwie. Polega ona na tym, że powoli tracimy zdolność rozróżniania tego co jest, a co nie jest normalne. Normy przyjęte przez ogół społeczeństwa, choćby były niewolą jednostek, muszą być przestrzegane przez wszystkich członków tego społeczeństwa. W innym wypadku grożą tegoż społeczeństwa upadkiem. Tak właśnie wśród kanibali na Nowej Gwinei, w dobrym tonie było jeść pokonanego wroga lub żywić się wątrobą zmarłego dziadka, a w kulturze europejskiej nie było nigdy normą małżeństwo homoseksualistów.
Owszem przyznaję, że pewnego rodzaju przyzwolenie na homoseksualizm starożytnych może sprawiać wrażenie, że byli oni w większości homo. Ale nic bardziej mylnego. Tam, było to traktowane jako pewnego rodzaju doświadczenie seksualne, przyjemność, której zwłaszcza arystokracja nie odmawiała sobie, pod żadną postacią (vide Tyberiusz, czy jego następca i zdaje się bratanek Druzus Sandałek (Caligula)). Jednak nie słyszałem (proszę o wybaczenie mojej ignorancji historycznej, aby cesarz, król lub inny taki, za małżonkę wziął sobie przedstawiciela płci tej samej. Jako konkubina i owszem się zdarzało, ale nie ŻONĘ!!!) A było to podyktowane koniecznością zachowania RODU. Co naturalne.
Nadal więc naturalne jest rodzenie dzieci przez kobiety, pożądanie seksualne skierowane do przedstawicieli przeciwnej płci, wychowanie dzieci przez oboje rodziców a homoseksualizm jest nienaturalny, tak samo jak wychowanie dzieci przez homosiów.
Niestety po presją niewielkiej, ale za to krzykliwej mniejszości, środowiska kultury i polityki a więc te najbardziej opiniotwórcze, ulegają swoistej histerii broniąc praw owej mniejszości, których ta nigdy nie miała. Uznaję prawo każdego człowieka do wolności przekonań, w tym seksualnych, ale życzę sobie również poszanowania moich skromnych przekonań. Nie mam nic przeciwko temu, żeby homoseksualiści mieszkali ze sobą, dziedziczyli po sobie testamentalnie, zawierali spółki w celu prowadzenie wspólnego gospodarstwa domowego. Ale nie chcę i nie przyzwyczaję się do tego, żeby wychowywali dzieci wspólnie jako małżeństwo. Co śmieszniejsze moi homoseksualni znajomi znają moje przekonania - a mimo to żaden nie przekonuje mnie żebym je zmieniał. Może dlatego, że jestem upartym osłem, a może dlatego, że szanują moją odmienność. Koniec i kropka.
http://www.krytykapolityczna.pl/Mamapolityczna/Ohomorodzicielstwie/menuid-401.html
W dodatku Pani Agnieszka Graff swoje mądrości i przekonania bierze z rozmów z lesbijkami i homoseksualistami. Co już samo w sobie dyskredytuje ich obiektywizm. Jej dywagacje i przekonanie o swojej racji, jakie czerpie z jednostronnych doświadczeń, są nawet dość zabawne. Całe to HOMORODZICIELSTWO zaś jest potworkiem językowym, wyjętym żywcem z powieści sci-fi (skojarzenie z CZARODZICIELSTWEM T.Pratchetta, oczywiście było przez autorkę niezamierzone - nie podejrzewam, że czyta takie lektury - nie są w nurcie queer) i słowotwórstwem, od którego polonistom włosy jeżą się na nogach.
Cytuję więc panią A.Graff:
Dwukrotnie: raz w Szwecji, a raz w Izraelu spotkałam się z narzekaniem gejów i lesbijek na tę presję [pronatalistyczną]. Z polskiej perspektywy to mi się wydaje fascynujące.
W istocie. Szczególnie geje w naszej polskiej perspektywie powinni czuć wielką pronatalistyczną presję. Cały naród bowiem czeka, żeby zaczęli w końcu rodzić dzieci! Toż to jest właśnie pomysł na niż demograficzny i utrzymanie całej tej emeryckiej heteroseksualnej hołoty. Dlaczego nasi mini-strowie do tej pory nie wpadli na to jakże proste rozwiązanie - to eleganckie chociaż nieco tylne wyjście z kryzysu urodzin. Jeśli jakiś gej urodzi dziecko to obiecuję że przyjdę osobiście i pogratuluję mu serdecznie oraz ucałuję w oba policzki (górne! - zaznaczam) i ze łzami w oczach przeproszę za lata mego trwania w błędzie homofobii i zatwardziałego heteroseksualizmu.
(...) jeżeli ojcem będzie ktoś w rodzaju Biedronia, czyż to nie będzie cudne dzieciątko?
Oj będzie Pani Agnieszko, będzie!! Mam tylko nadzieję, że kiedy dojrzeje, przerośnie Ojca/Matkę posła B. zarówno intelektualnie jak i moralnie i zamiast dbać o własny za przeproszeniem p. posła, tyłek, zajmie się w ramach ekspiacji za Ojca/Matki grzechy działalnością pożyteczną zamiast polityczną. I wtedy chwała mu!
Jak się Polacy oswoją z różnorodnością konstelacji rodzinnych, to się oswoją również i z tą.
Jako Polak ośmielam się zauważyć Droga Pani, że nie ma KONSTELACJI RODZINNYCH. Są rodziny, konstelacje natomiast występują w astronomii. Czego pewnie na żadnych gender studies nie uczą, więc ośmielam się to zaznaczyć. Ale zdaje mi się, że wszelkie wiadomości jakie posiada Pani pochodzą z tych właśnie konstelacji, przekazywane prawdopodobnie za pomocą odbiorników podprzestrzennych (jak na Star Trek) przez jakąś obcą cywilizację. W życiu nie mam zamiaru oswoić się z widokiem dwóch facetów całujących się publicznie na skwerku, kiedy ja siedzę sobie na ławeczce i czytam Politykę, tudzież inny szmatławiec, jednym okiem zerkając na moją pociechę/wnuka/prawnuka. I jeszcze do tego wyobrażam sobie, jak prowadzą za rączkę ubranego w różowy kostiumik chłopca z kokardką we włoskach.
A poważniej.
Zauważam pewnego rodzaju aberrację w naszym społeczeństwie. Polega ona na tym, że powoli tracimy zdolność rozróżniania tego co jest, a co nie jest normalne. Normy przyjęte przez ogół społeczeństwa, choćby były niewolą jednostek, muszą być przestrzegane przez wszystkich członków tego społeczeństwa. W innym wypadku grożą tegoż społeczeństwa upadkiem. Tak właśnie wśród kanibali na Nowej Gwinei, w dobrym tonie było jeść pokonanego wroga lub żywić się wątrobą zmarłego dziadka, a w kulturze europejskiej nie było nigdy normą małżeństwo homoseksualistów.
Owszem przyznaję, że pewnego rodzaju przyzwolenie na homoseksualizm starożytnych może sprawiać wrażenie, że byli oni w większości homo. Ale nic bardziej mylnego. Tam, było to traktowane jako pewnego rodzaju doświadczenie seksualne, przyjemność, której zwłaszcza arystokracja nie odmawiała sobie, pod żadną postacią (vide Tyberiusz, czy jego następca i zdaje się bratanek Druzus Sandałek (Caligula)). Jednak nie słyszałem (proszę o wybaczenie mojej ignorancji historycznej, aby cesarz, król lub inny taki, za małżonkę wziął sobie przedstawiciela płci tej samej. Jako konkubina i owszem się zdarzało, ale nie ŻONĘ!!!) A było to podyktowane koniecznością zachowania RODU. Co naturalne.
Nadal więc naturalne jest rodzenie dzieci przez kobiety, pożądanie seksualne skierowane do przedstawicieli przeciwnej płci, wychowanie dzieci przez oboje rodziców a homoseksualizm jest nienaturalny, tak samo jak wychowanie dzieci przez homosiów.
Niestety po presją niewielkiej, ale za to krzykliwej mniejszości, środowiska kultury i polityki a więc te najbardziej opiniotwórcze, ulegają swoistej histerii broniąc praw owej mniejszości, których ta nigdy nie miała. Uznaję prawo każdego człowieka do wolności przekonań, w tym seksualnych, ale życzę sobie również poszanowania moich skromnych przekonań. Nie mam nic przeciwko temu, żeby homoseksualiści mieszkali ze sobą, dziedziczyli po sobie testamentalnie, zawierali spółki w celu prowadzenie wspólnego gospodarstwa domowego. Ale nie chcę i nie przyzwyczaję się do tego, żeby wychowywali dzieci wspólnie jako małżeństwo. Co śmieszniejsze moi homoseksualni znajomi znają moje przekonania - a mimo to żaden nie przekonuje mnie żebym je zmieniał. Może dlatego, że jestem upartym osłem, a może dlatego, że szanują moją odmienność. Koniec i kropka.
http://www.krytykapolityczna.pl/Mamapolityczna/Ohomorodzicielstwie/menuid-401.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz