Drogi Grzegorzu, chciałem odpowiedzieć na Twój komentarz do poprzedniego tekstu, ale jak zacząłem pisać odpowiedź to jakoś mi się to wszystko rozrosło. Przyznaję - zawsze miałem skłonność do gadulstwa i to nie zawsze sensownego. Wybacz więc te przydługie dywagacje.
Masz kompletna rację - egzekucja prawa jest fatalna. I tu nie ma dwóch zdań. Sam spotykałem się z Wymiarem Sprawiedliwości w różnych okolicznościach i czasami po prostu ręce opadają. Nie tylko w stosunku do pijanych kierowców organy ścigania są bezradne. Przez opieszałość, gąszcz bzdurnych przepisów, brak odpowiednich prerogatyw lub po prostu "niechciejstwo". A jeśli kara ma rzeczywiście odstręczać od popełniania przestępstwa, powinna być nieuchronna i szybka. Dopiero wtedy będzie skuteczna i będzie działała również prewencyjnie.
Patrząc jednak na starania naszych ustawodawców, zaczynam wątpić w to, że regulatorzy posiadają zdrowy rozsądek, nie mówiąc już o podstawowej wiedzy na temat systemu prawnego i ustawodawstwa.
Wiara w to, że przepisy prawa rozwiązują problemy, już tylko samym ich ogłoszeniem w Dzienniku Ustaw, jest po prostu infantylna - przypomina wiarę dziecka, które zakrywając sobie dłońmi oczy wierzy, że jest niewidzialne dla innych.
I taki właśnie infantylizm prawny i ustawodawczy prezentują nasze władze. W sytuacjach stresowych - takich jak ostatnie wypadki na naszych drogach- wydaje się im, że lekarstwem na wszystko jest nowa ustawa lub nowy przepis.
Wydawanie wciąż nowych ustaw i rozporządzeń powoduje tylko nieczytelność prawa. Zamiast dążyć do minimalizowania sfer w których przepisy regulują szczegółowo życie, do miejsc gdzie jest to rzeczywiście niezbędne, zmierzamy wprost ku systemowi w którym najdrobniejsze nawet szczegóły życia będą poddane regulacji, sformalizowaniu i zamknięciu w ramach ustawowych norm.
Przypominając sobie prawo rzymskie, którego logika i prostota, stanowiła o jego uniwersaliźmie i przydatności, ze zgrozą patrzę na poczynania ustawodawców zarówno naszych rodzimych, jak i unijnych.
Zamiast dążyć do spójnego, jasnego i logicznego systemu prawa, starają się za wszelką cenę objąć nim każdy niemal aspekt życia, tak żeby obywatel nie mógł kierować się logiką, etyką czy zwykłym rozsądkiem, a jedynie suchym przepisem prawa.
Powstają więc takie buble ustawodawcze, nie do końca przemyślane, sprzeczne z innymi przepisami, niemożliwe do wprowadzenia w życie, za to szczegółowo regulujące wszytko co się da.
Chęć uregulowania i zapisania w odpowiednie normy całego świata (jaka dokładnie ma być krzywizna banana, żeby był bananem, ile substancji smolistych ma być w wędzonych wędlinach, co jest a co nie jest małżeństwem, czego powinny uczyć się czterolatki o seksie i tak dalej) jest tylko zwykłym bałwanieniem do kwadratu, jak powiedziałby Szwejk.
Reasumując wydawanie przepisów, na mocy których w samochodzie mamy wozić alkomat i wiara w to, że to pomoże ograniczyć liczbę wypadków z udziałem pijanych kierowców jest równie sensowna, jak wydanie przepisu zabraniającego łosiom przechodzenie przez jezdnię w miejscu niedozwolonym pod karą grzywny lub pozbawienia wolności do lat 3.
Na koniec, przypomniał mi się cytat z Owidiusza, którego kiedyś uczyłem się w szkole, chociaż to utopia, miło sobie pomarzyć:
(...) Nie z bojaźni kary,
Lecz z własnej chęci człowiek cnoty strzegł i wiary. Kary, trwogi nie znano. W spiżowych tablicach Groźby praw, i wyroku na sędziego licach Lud nie czytał: bez sędziów byli bezpiecznemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz