Czasem dobrze jest odpocząć od domowej kuchni i wybrać się do lokalu, gdzie można rozkoszować się przyjemnościami podniebienia i przy okazji zażywać konwersacji. Chociaż ostatnio staje się to dość niebezpieczne. Afera taśmowa, której z premedytacją nie chce mi się komentować, rzuciła cień na nieposzlakowaną dotąd opinię kucharzy. Mimo to wybrałem się do jednej z moich ulubionych restauracji - grzybowa w chlebie - po prostu przepyszna, chyba, że akurat kucharz się zakocha i przesoli. Po wybraniu dania, z nudów zacząłem przeglądać menu uważnie i ot tak zauważyłem:
Psia jego mać!. Ochota do konwersacji minęła bezpowrotnie. Nawet zacząłem się podejrzliwie rozglądać za ukrytymi kamerami, tudzież mikrofonami. Nic. Jedynie siedzący za mną gość jakoś tak podejrzanie uszami strzygł. Widać jakie miasto takie i podsłuchy.
Psia jego mać!. Ochota do konwersacji minęła bezpowrotnie. Nawet zacząłem się podejrzliwie rozglądać za ukrytymi kamerami, tudzież mikrofonami. Nic. Jedynie siedzący za mną gość jakoś tak podejrzanie uszami strzygł. Widać jakie miasto takie i podsłuchy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz