Znajomy pokazał mi w kiosku książeczkę dla dzieci pod zabawnym tytułem - "Lewek", ku mojemu zaskoczeniu książeczka wcale nie była o pośle SLD, czy innych lewicowych działaczach. Na okładce bowiem prezentował się na rysunku bardzo milusi, maleńki lew (bez wątpienia - grzywa i pysk nijak nie przypominały panów Millera, Kalisza czy Napieralskiego). Wracając jednak do "lewka", czy w ogóle taka forma jest dopuszczalna w języku polskim? W świętym oburzeniu, znajomy twierdził, że to bujda na resorach i językowy lapsus. No oczywiście złapałem za google i dalejże lewka szukać. No i jest! Słownik języka polskiego - lew, lwi, lewek. Czyli jednak możliwe i nawet poprawne. Często w naszym języku spotyka się przecież zdrobnienia kończące się na -ek. Czemu więc nie koniek, krowek, rybek i wiewiórek na zasadzie tej samej co piesek, kotek czy szczurek? Tego typu słowotwórstwo ma jak się wydaje, za zadanie odróżnienie płci młodego zwierzątka - czyli lwiczka będzie dla żeństkiej formy i lewek dla męskiej - znalazłem nawet lingwistyczne wytłumaczenie dlaczego lewek a nie lwek. Jakkolwiek brzmi to odrobinę kuriozalnie, to wydaje się, że istotnie nasz język w rozróżnianiu płci zaczyna być bardziej agresywny. Wspomnieć tu należy słynną "ministrę" czy "psycholożkę" na czele z moją ulubioną "chirurżką". W dodatku pisaną przez "ż" bo wymienia się tu na -g w "chirurg". No nie wiem jak na to zapatrują się lingwiści i poloniści. Dla mnie jako staruszka wychowanego w czasach kiedy dodanie panna przed nazwiskiem nie było ujmą na honorze kobiety, a mówienie o kimś per pani minister nie było faux pas, powodującym zgorszone spojrzenia obecnych w pobliżu postępowo nastawionych rodaków. Ale przecież wiemy wszyscy że tempora mutantur i język tak samo. Niechże więc będzie i tak. Chociaż w ożywionej dyskusji w naszym pokoju jaką rozpętał Bogu ducha winny "lewek" i nadal nieco komiczna dla mnie "chirurżka", doszliśmy do wniosku, że dyktanda dla naszych potomków i potomków naszych potomków będą przezabawne. Na przykład:
"Po żałosnym, rzężącej przeraźliwie gżegżółki rżnięciu, zadrżała chirurżka przerażona możliwością zakażenia rzeżączką."
No i czy nie fajniej niż ta stara opowiastka o Jerzym, co to leżał obok wieży i nie wierzył, że na wieży urządzało sobie orgię duże stado jeży?
"Po żałosnym, rzężącej przeraźliwie gżegżółki rżnięciu, zadrżała chirurżka przerażona możliwością zakażenia rzeżączką."
No i czy nie fajniej niż ta stara opowiastka o Jerzym, co to leżał obok wieży i nie wierzył, że na wieży urządzało sobie orgię duże stado jeży?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz