Nie wytrzymałem i kupiłem w końcu, w wersji elektronicznej, nową książkę z cyklu powieści o komisarzu Maciejewskim Marcina Wrońskiego.Spacery po Lublinie widzianym oczami Zygi Maciejewskiego, są niezapomnianym przeżyciem. Z niecierpliwością ściągałem e-booka, chociaż wolałbym pachnącą świeżym drukiem książeczkę. Nie zawiodłem się ani trochę. Solidna praca Autora nad historyczną otoczką i realiami, w których umieszcza swoich bohaterów i gdzie pozwala toczyć się akcji oraz jego osobista znajomość miasta i jego tajemnic, robi wrażenie i działa na wyobraźnię,
Fabuła sięgająca wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku, wprowadza nas w mroczne tajemnice wojennych losów i ułańskiej legendy. Mamy tu wszystko, co już w poprzednich tomach cyklu tak bardzo przyciągało. Ludzkie ułomności, grzechy, półświatek lubelskich doliniarzy i alfonsów, wyższe sfery i ułański honor oraz porządną policyjną robotę. Zyga niezawodnie wiedziony swoim bokserskim i policyjnym instynktem, z uporem buldoga podąża za przestępcą, prostodusznie i uczciwie narażając się fabrykantom, politykom, arystokracji i swoim przełożonym. Jednocześnie pozwala nam uśmiechać się, odkrywając swoje drobne słabości i ludzką stronę gliniarskiej natury. Nawet w czasach stalinowskich nie traci poczucia humoru i z pewną dozą złośliwej ironii, patrzy na zmieniające się miasto, które nadal pozostaje jego miejscem na ziemi i elitę ludowej władzy, której słoma nadal wystaje z butów. Autor wyjaśnia też niektóre tajemnice z życia głównych bohaterów, dopowiada i rozwija wątki, wcześniej już zaznaczone i świetnie kontynuuje cykl, sprawiając, że na bohaterów powieści patrzymy z coraz większą sympatią i coraz bardziej wchodzimy w ich świat. Książkę pochłonąłem w jedną noc i czekam na więcej.
A czekając, codziennie jeżdżę obok miejsc, w których dzieją się te opowieści i z pewnym sentymentem uśmiecham się do legendy lat 20-tych i 30-tych XX wieku. Prawie widzę widma dam w kapeluszach i panów w sportowych marynarkach i bryczesach, bawiących na lubelskim hipodromie. Czasem żal, że ten czas jest już bezpowrotnie stracony. I tym bardziej miło jest zapaść się po uszy, w pełne humoru i niezwykle barwne opowieści. Mam nadzieję, że znajdę kiedyś czas na spacer śladami komisarza Maciejewskiego. To może być cudowna podróż w czasie.
Haiti autor Marcin Wroński. W.A.B. 26 marca 2014
Fabuła sięgająca wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku, wprowadza nas w mroczne tajemnice wojennych losów i ułańskiej legendy. Mamy tu wszystko, co już w poprzednich tomach cyklu tak bardzo przyciągało. Ludzkie ułomności, grzechy, półświatek lubelskich doliniarzy i alfonsów, wyższe sfery i ułański honor oraz porządną policyjną robotę. Zyga niezawodnie wiedziony swoim bokserskim i policyjnym instynktem, z uporem buldoga podąża za przestępcą, prostodusznie i uczciwie narażając się fabrykantom, politykom, arystokracji i swoim przełożonym. Jednocześnie pozwala nam uśmiechać się, odkrywając swoje drobne słabości i ludzką stronę gliniarskiej natury. Nawet w czasach stalinowskich nie traci poczucia humoru i z pewną dozą złośliwej ironii, patrzy na zmieniające się miasto, które nadal pozostaje jego miejscem na ziemi i elitę ludowej władzy, której słoma nadal wystaje z butów. Autor wyjaśnia też niektóre tajemnice z życia głównych bohaterów, dopowiada i rozwija wątki, wcześniej już zaznaczone i świetnie kontynuuje cykl, sprawiając, że na bohaterów powieści patrzymy z coraz większą sympatią i coraz bardziej wchodzimy w ich świat. Książkę pochłonąłem w jedną noc i czekam na więcej.
A czekając, codziennie jeżdżę obok miejsc, w których dzieją się te opowieści i z pewnym sentymentem uśmiecham się do legendy lat 20-tych i 30-tych XX wieku. Prawie widzę widma dam w kapeluszach i panów w sportowych marynarkach i bryczesach, bawiących na lubelskim hipodromie. Czasem żal, że ten czas jest już bezpowrotnie stracony. I tym bardziej miło jest zapaść się po uszy, w pełne humoru i niezwykle barwne opowieści. Mam nadzieję, że znajdę kiedyś czas na spacer śladami komisarza Maciejewskiego. To może być cudowna podróż w czasie.
Haiti autor Marcin Wroński. W.A.B. 26 marca 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz