Mimo mrozów, dzieje się dużo.
Może momentami nawet zbyt dużo. Zaczynam gubić rachubę dni, więc powoli zwalniam tempo przed weekendem. Niestety
weekend nie oznacza dla mnie odpoczynku a jedynie lekkie spowolnienie funkcji
życiowych. Swoiste interludium do następnego tygodnia. Ale teraz z powodu
piątku siedzę sobie i staram się zapomnieć o tych dwóch dniach. Średnio
wychodzi, ale za to mogę sobie myślami wybiegać w innych kierunkach niż tylko
praca i obowiązki.
Gdzieś w Internecie znalazłem
ciekawą dyskusję na temat „naszej” interwencji w Afganistanie – Wojna przegrana.
Dlaczego? Różne wersje i tłumaczenia - trochę śmieszne i trochę straszne. Głosy w rodzaju zacofani ludzie,
położenie geograficzne, topografia terenu, im tak pasuje itp.
No fakt. Zadziwiające jest jednak,
że zarówno politycy nowoczesnej Europy i Ameryki, jak i sztabowcy armii NATO
(nawet nie mam pretensji do naszych) nie uczą się niczego z historii, ja nawet
nie mówię o starożytności, ale nawet tej najnowszej. Bodajże Persowie jako pierwsi
poznali, że pomimo strategicznej pozycji tegoż kraju i łatwości z jaką można
go zająć, utrzymać w ręku to terytorium nie jest już tak łatwo. Grecy na czele z Aleksandrem, Seleucydzi, Partowie, Arabowie i Mongołowie, aż po Rosjan pozostawiali tam zarówno cząstki swojej kultury (ci ostatni w
większości w postaci AK-47 i innego uzbrojenia) jak i trupy swoich żołnierzy. Po
dzień dzisiejszy mieszkańcy tych terenów są rozwarstwieni, rozbici na setki
małych lub większych plemion i klanów. Dodatkowo teren jaki zamieszkują jest
wymarzony do działań partyzanckich, zasadzek, ucieczek i morderczych łowów na człowieka. Wystarczy
poczytać sobie wspomnienia rosyjskich żołnierzy, którzy przeżyli to piekło lub
nawet naszych dzielnych wojaków, którzy mieli okazję zobaczyć to wszystko na
własne oczy. A właściwie po co? Jaki interes mamy w tak odległym kraju, poza
prestiżem uczestnictwa w akcji aliantów?
Politycy podkreślają jak ważna to
dla nas misja i jak wiele na niej zyskaliśmy. Podejrzewam, że odmiennego
zdania są rodziny tych żołnierzy, którzy wrócili w metalowych pojemnikach i ci
którzy powrócili stamtąd z doświadczeniami, których nie należy zazdrościć
żadnemu człowiekowi.
To prawda, że możemy być w
większości dumni z naszych, którzy pomimo niedostatku sprzętu, potrafią działać
i to nawet skutecznie w takich warunkach. Nieocenione jest także doświadczenie
jakie jednostki zdobywają w prawdziwej walce. Ale to małe korzyści w porównaniu
do poniesionych strat. Straty w sprzęcie i ludziach, koszty utrzymania
kontyngentu to jedno. Występowania w roli okupanta – bo właśnie w tej roli występują
tam nasze wojska, to zupełnie inna para kaloszy.
Kto wie, czy nie będzie to kiedyś
ocenione przez historię tak jak pacyfikowanie rozruchów na Haiti za Napoleona,
czy może i gorzej. Kto jak kto, ale Polacy jakoś nie mają dobrych skojarzeń
dotyczących okupacji. Ostatecznie prawie 200 lat z małymi przerwami, byliśmy okupowani
i prowadziliśmy mniej lub bardziej udane próby walki z okupantem.
A w końcu, czy rzeczywiście konieczne
jest „niesienie pomocy” Afgańczykom? Moim zdaniem jest to, jak w przypadku
interwencji ZSRR, jeszcze jeden przypadek „niesienia bratniej pomocy” cywilizacyjnie
„mniej rozwiniętym” narodom, dzikiego wschodu. Nic też dziwnego, że Afgańczycy
w większości pragną za wszelką cenę ową pomoc odeprzeć. Zważmy chociażby na
fakt, że w czasach kiedy na naszych ziemiach, przodkowie nasi ledwo uczyli się garncarstwa
lub obróbki metalu, tam panowali Hellenowie, Persowie i inne ludy kulturowo i
cywilizacyjnie przewyższające nas o głowę. Styl życia obecnych mieszkańców i
ich „ubóstwo” i zacofanie nie jest moim zdaniem wcale efektem ich „niższości” a
jedynie ciągłej „pomocy” napływającej ze wszystkich stron. Wojna nie wpływa
dodatnio na rozwój nauki czy szkolnictwa, nie mówiąc o sztuce czy poezji. Marne
szanse na zostanie pisarzem czy poetą ma ktoś urodzony z karabinem w ręku.
Czas więc najwyższy wycofać się z
honorem, o ile to jeszcze możliwe i doradzić to samo innym. Ostatecznie udział
w NATO i innych sojuszach nie zobowiązuje nas do baraniego posłuszeństwa, a
podobno Polacy swój rozum mają. Ale może nie dotyczy to rządu i polityków? No
ale to inny kabaret. Kompletnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz