Właściwie można powiedzieć, że jakoś drugie święta się zrobiły w ubiegłym weekendzie. W sumie tak właśnie było, bo dla prawosławia właśnie teraz Boże Narodzenie było i mój kolega wyjechał sobie do teściów na drugie święta (tak czasami tu jest u nas) i wrócił nieco znowu przejedzony, ale za to wypoczęty. A ja pracowicie przez całe trzy dni (no dobra.. dwa) usuwałem ślady po choince i słodkie bożonarodzeniowe zbieracze kurzu stojące tu i ówdzie na półkach. Jakoś więcej miejsca się zrobiło od razu, kiedy choinka -a raczej to co z niej zostało poleciała z balkonu na trawnik pod oknem.
Trawnik ... hmm... ok.. przyznaję, że uwielbiam czworonogi. Sam od dawna chcę mieć psa, najlepiej dużego i wrednego. Uwielbiam kotki, chociaż jako alergik najlepiej z daleka. W moim bloku prawie co drugie mieszkanie jest zamieszkane przez jakiegoś psa (nie mam tu na myśli akurat przedstawicieli żadnego zawodu) i ogólnie nie przeszkadza mi to wcale. Nawet śmieszne wydaje mi się kiedy jakaś dystyngowana paniusia jest wyprowadzana na spacer przez swojego, lub należącego do wnuczka pupilka i ciągnięta po wszystkich zakamarkach blokowiska na smyczy, przez wielkie bydle nad którym nie jest w stanie zapanować. To co prawda niebezpieczne dla kotów oraz dzieci, które akurat przyjdzie do głowy pieskowi obszczekać lub nawet delikatnie pogryźć ale co tam. Grunt że bydle się wybiega i w domu paniusia będzie miała spokój. Na równi z tymi scenkami, bawią mnie "drechy", czy też jak to może poprawniej politycznie zabrzmi "kibice sportowi", ze swoimi amstafami ( pitbulami ) na smyczach - no tylko wystarczy popatrzeć na tępe pyski - a psy wyglądają jeszcze gorzej. To chyba prawda, że po jakimś czasie zwierzę upodabnia się do właściciela, lub na odwrót - właściciel do zwierzęcia - zależnie od tego, która strona dominuje intelektualnie.
Ale, do rzeczy! Nocą, żeby nikt nie widział (obsesja czy mania prześladowcza?) polazłem po kikut mojego chojaka, żeby go zebrać z trawnika i wyrzucić do zsypu jak należy i proszę proszę po przejściu 4 metrów (2 w jedną stronę) udało mi się wejść oboma butami w g...
Ja rozumiem potrzebę posiadania najlepszego przyjaciela (skoro żadnego wśród ludzi nie mamy lub mieć nie chcemy) psa, ale do cholery można chyba po nim sprzątać! Tymczasem cały trawnik usłany jest psimi odchodami, które nie śmierdzą bo zimno, ale też i rozkładają się wolniej niż w lecie a w dodatku bardziej są widoczne, kiedy nie ma trawy. A w tym roku śnieg litościwie nie skrywa tego zasranego trawnika przed oczami przechodniów, ani nie chroni butów przygodnych spacerowiczów przed uwalaniem po same sznurówki w ekskrementach. Oj, daleko nam do kultury zachodniej. No cóż.. za to jesteśmy przedmurzem chrześcijańskiej Europy. Poza tym jaki normalny człowiek łazi po trawniku! Okazałem wielki brak kultury osobistej i wychowania!
Z weselszych zdarzeń w piątek po raz pierwszy w naszym mieście szedł sobie pochód Trzech Króli, mimo deszczu zebrało się trochę ludzi i można powiedzieć, że poszło jakoś - pewnie pompa byłaby większa gdyby nie pogoda. Co mnie nawet cieszy. Oby się utrzymało - bo i pouczające to i zabawne. Przyznam się jednak, że oglądałem widowisko tylko na kamerach internetowych. Dla mnie było zbyt mokro, no i moje pociechy się zbuntowały, twierdząc, że wolą już w deszcz grać w Fifę na Playstation niż łazić z ojcem po Krakowskim. A więc - wiwat ks. Ryszard Podpora i do bani z taką zimą!
Trawnik ... hmm... ok.. przyznaję, że uwielbiam czworonogi. Sam od dawna chcę mieć psa, najlepiej dużego i wrednego. Uwielbiam kotki, chociaż jako alergik najlepiej z daleka. W moim bloku prawie co drugie mieszkanie jest zamieszkane przez jakiegoś psa (nie mam tu na myśli akurat przedstawicieli żadnego zawodu) i ogólnie nie przeszkadza mi to wcale. Nawet śmieszne wydaje mi się kiedy jakaś dystyngowana paniusia jest wyprowadzana na spacer przez swojego, lub należącego do wnuczka pupilka i ciągnięta po wszystkich zakamarkach blokowiska na smyczy, przez wielkie bydle nad którym nie jest w stanie zapanować. To co prawda niebezpieczne dla kotów oraz dzieci, które akurat przyjdzie do głowy pieskowi obszczekać lub nawet delikatnie pogryźć ale co tam. Grunt że bydle się wybiega i w domu paniusia będzie miała spokój. Na równi z tymi scenkami, bawią mnie "drechy", czy też jak to może poprawniej politycznie zabrzmi "kibice sportowi", ze swoimi amstafami ( pitbulami ) na smyczach - no tylko wystarczy popatrzeć na tępe pyski - a psy wyglądają jeszcze gorzej. To chyba prawda, że po jakimś czasie zwierzę upodabnia się do właściciela, lub na odwrót - właściciel do zwierzęcia - zależnie od tego, która strona dominuje intelektualnie.
Ale, do rzeczy! Nocą, żeby nikt nie widział (obsesja czy mania prześladowcza?) polazłem po kikut mojego chojaka, żeby go zebrać z trawnika i wyrzucić do zsypu jak należy i proszę proszę po przejściu 4 metrów (2 w jedną stronę) udało mi się wejść oboma butami w g...
Ja rozumiem potrzebę posiadania najlepszego przyjaciela (skoro żadnego wśród ludzi nie mamy lub mieć nie chcemy) psa, ale do cholery można chyba po nim sprzątać! Tymczasem cały trawnik usłany jest psimi odchodami, które nie śmierdzą bo zimno, ale też i rozkładają się wolniej niż w lecie a w dodatku bardziej są widoczne, kiedy nie ma trawy. A w tym roku śnieg litościwie nie skrywa tego zasranego trawnika przed oczami przechodniów, ani nie chroni butów przygodnych spacerowiczów przed uwalaniem po same sznurówki w ekskrementach. Oj, daleko nam do kultury zachodniej. No cóż.. za to jesteśmy przedmurzem chrześcijańskiej Europy. Poza tym jaki normalny człowiek łazi po trawniku! Okazałem wielki brak kultury osobistej i wychowania!
Z weselszych zdarzeń w piątek po raz pierwszy w naszym mieście szedł sobie pochód Trzech Króli, mimo deszczu zebrało się trochę ludzi i można powiedzieć, że poszło jakoś - pewnie pompa byłaby większa gdyby nie pogoda. Co mnie nawet cieszy. Oby się utrzymało - bo i pouczające to i zabawne. Przyznam się jednak, że oglądałem widowisko tylko na kamerach internetowych. Dla mnie było zbyt mokro, no i moje pociechy się zbuntowały, twierdząc, że wolą już w deszcz grać w Fifę na Playstation niż łazić z ojcem po Krakowskim. A więc - wiwat ks. Ryszard Podpora i do bani z taką zimą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz