poniedziałek, 16 stycznia 2012

Reminiscencje ostatniego weekendu

Pisanie tekstów ogólnie nie wychodzi mi zbyt dobrze, a tekstów reklamowych nie wychodzi wcale. Co to jest do licha język korzyści, programowanie neurolingwistyczne i przekaz podprogowy. Jestem na to chyba nieco za głupi. Pewnie psycholog poradziłby sobie lepiej. A ja, no cóż, ze mną można tylko pójść na wrzosowisko.
Pisze teksty na stronę dla naszego małego przedsięwzięcia. (moich kolegów i mojego) i powoli zaczyna mnie to nawet bawić. Może sensowniej byłoby wynająć copywritera ?
Ale mnie bierze na cytaty i wspomnienia. To może wiosna nadchodząca (w końcu mamy śnieg - jakieś 20 cm i ogólnie mróz na dworze - pierwszy tej zimy chyba). Ostatnio wracałem do Cat'a Stevensa (później Yousuf Islam) i z obłędnym zachwytem słuchałem lady d'Arbanville, po raz pewnie tysięczny w moim życiu. Tak to czasem dźwięki łączą się ze zdarzeniami, kojarzą z miejscem, zapachem, czy słowami. I jak jakieś tajemne hasło,wyzwalają w nas właśnie takie wspomnienia. Czasem zdaje się, że tak głęboko ukryte i zapomniane.

http://termometr.wrzuta.pl/audio/6yU8fsLkM35/cat_stevens_-_lady_d_arbanville

W TV caly czas dzieje się coś nowego.
Prokuratorzy wojskowi strzelają do siebie sami, nie czekając na naszych dziennikarzy, którzy z radością osobiście wykonaliby wyroki na co poniektórych - chociaż bardziej chyba humanitarnie bo słownie, ale za to z pewnością bardziej też skutecznie. I ot potwierdzenie tezy że słowo czasem bardziej skutecznie rani od miecza (pistoletu). Swoją drogą makabrycznie stwierdzę, że biada armii w której oficerowie nie trafiają nawet z tak bliska w dość duży w końcu cel.
Cały czas toczy się batalia o listę refundacyjną i ogólnie przepisy dotyczące recept - a ja nadal płacę składkę na NFZ a i tak gdyby nie ubezpieczenie jakie mam prywatnie/służbowo wykupione musiałbym czekać pół roku na wizytę u specjalisty, o 4 nad ranem stać już w kolejce do lekarza rodzinnego i być odsyłanym z kwitkiem z badań specjalistycznych. Paranoja codzienności w służbie zdrowia.
Poseł Biedroń prowokacyjnie wystąpił przeciw żartownisiowi twierdzącemu że nie są potrzebne związki partnerskie zwierzątkom. Brawo! Dla żartownisia. Ostatecznie związki homoseksualne są rzeczywiście domeną homo sapiens. Zwierzęta jeśli już, to jedynie ograniczają się do samego aktu seksualnego, nie rozciągając go na adopcję młodych lub wspólne prowadzenie gospodarstwa (norki, gniazda). Jestem homofobem? Możliwe. Jeśli tak to ująć  - jestem. Nie potrafię jednak nazwać czegoś co jest białe, czarnym a czegoś nie do końca normalnego, normalnym. A co najdziwniejsze mam kolegów gejów i nie sądzę żeby skarżyli się na to że inaczej ich traktuję. No ale niektórzy z nich mówią o panu B. "przerysowana ciota". Ot, taki paradoksik. A ja jestem niepostępowy i antyeuropejski.
Czasy romantyzmu na morzu minęły bezpowrotnie. Kapitan włoskiego statku wycieczkowego zszedł z pokładu tonącego wraku jako pierwszy. Zostawiając na pastwę losu statek, dzielną załogę i pasażerów ufających w jego fachowość. Gdybym był głównodowodzącym floty, kazałbym go wybatożyć przywiązanego do głównego masztu, przeciągnąć pod kilem, potem powiesić na najwyższej rei, a ścierwem po tygodniu nakarmić rekiny. I to bez różnicy na to czy byłby to wiek XVII czy XXI.
Mógłbym cytować jeszcze inne ważne zdarzenia, ale wcale mi się nie chce. Zresztą do pracy czas! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz