Książkami Pratchetta zaraziłem się od Staszka. Ot, pożyczył mi jedną a potem jakoś tak poszło. Zagłębiałem się w Świat Dysku coraz bardziej i z każdym tomem, coraz kompletniej. Nawet teraz, co jakiś czas wracam do tych książek, kiedy świat wydaje mi się ponury i jednowymiarowy. Niestety dzisiaj dowiedziałem się, że Terry Pratchett odszedł. Widać teraz gra w szachy z Kosiarzem. Ale Wielki Zółw A'Tuin nadal będzie majestatycznie żeglował przez Wszechświat.
W wiosce w Ramtopach, gdzie tańczą taniec morris, wierzą na przykład, że nikt nie jest ostatecznie martwy, dopóki nie uspokoją się zmarszczki, jakie wzbudził na powierzchni rzeczywistości - dopóki zegar przez niego nakręcony nie stanie, dopóki wino przez nią nastawione nie dokończy fermentacji, dopóki plon, jaki zasiali, nie zostanie zebrany. Czas trwania czyjegoś życia, twierdzą tam, to tylko jądro rzeczywistego istnienia.