piątek, 13 marca 2015

Terry Pratchett nie żyje ...

Książkami Pratchetta zaraziłem się od Staszka. Ot, pożyczył mi jedną a potem jakoś tak poszło. Zagłębiałem się w Świat Dysku coraz bardziej i z każdym tomem, coraz kompletniej. Nawet teraz, co jakiś czas wracam do tych książek, kiedy świat wydaje mi się ponury i jednowymiarowy. Niestety dzisiaj dowiedziałem się, że Terry Pratchett odszedł. Widać teraz gra w szachy z Kosiarzem. Ale Wielki Zółw A'Tuin nadal będzie majestatycznie żeglował przez Wszechświat. 
W wiosce w Ramtopach, gdzie tańczą ta­niec morris, wierzą na przykład, że nikt nie jest ostatecznie martwy, dopóki nie uspokoją się zmarszczki, jakie wzbudził na po­wierzchni rzeczywistości - dopóki zegar przez niego nakręcony nie stanie, dopóki wino przez nią nastawione nie dokończy fermenta­cji, dopóki plon, jaki zasiali, nie zostanie zebrany. Czas trwania czy­jegoś życia, twierdzą tam, to tylko jądro rzeczywistego istnienia.