piątek, 29 listopada 2013

Prezydent w wysokim stopniu abstrakcyjny

Zygmunt Freud mówił, że "dzieci nie są zwyczajnie złośliwe, on są złe". Pozwalam sobie nie zgodzić się z dokrorem Freudem. Dzieci wcale nie są złe. Są czasami męczące i irytujące, ale w większości po prostu myślą zupełnie inaczej niż dorośli. Czasami nie jesteśmy  w stanie nawet w przybliżeniu odnaleźć ścieżek którymi poruszają się dziecięce umysły. Stąd tak trudno dorosłym zachować w sobie tą ordobinę dziecięcej natury. A szkoda/
Ale dlaczego o tym? 
Moja młodsza córka martwiąc się chyba rozkładem pożycia rodzinnego naszej rodziny objawiającego się w postaci siedzenia przed komputerem lub telewizorem, ewentualnie oddawania się urokom lektury, postanowiła zabawić nas grą w kalambury. Otóż latorośl miała przedstawiać nam zagadki z wybranej kategorii a reszta miała zgadywać. Oczywiście nie było mowy o rejteradzie ojca na parking (poza tym zimno i pada) ani nawet gadania, że nie spałem całą noc i ledwo siedzę. Mam się dobrze bawić i to na rozkaz a ogólnie to mogłem nawet nie ruszać sie z fotela. Przyzwyczajony do tego rodzaju traktowania przez moje "procesy poromne" - wredne i apodyktyczne po tatusiu oczywiście - usiadłem w fotelu i spodziewałem się najgorszego. 
Tymczasem córka podała kategorię "ludzie" i ropoczęła pokaz ułatwiający odgadnięcie tajemniczego hasła: 
Zrobiła klasyczną jaskółkę z wyciągniętą ku górze ręką, a potem pokazała, jak jakaś osoba kładzie coś sporego i dość ciężkiego na podłodze. Przyznaję, że w piątek wieczorem mózg mój nie nadaje się do myślenia, chociaż nadal działa jako tako. Jednak po kilkukrotnym powtórzeniu tej pantomimy (z małymi wariacjami na temat) poddałem się kompletnie. 
"NO TATO! Przecież to proste"
"Taa... proste... no to kto to ma niby być? Lotnik? Hermes?"  - bąknąłem nieco skwaszony, że nie zgadłem tak prostej zagadki.
"Nie -  prezydent Komorowski!!". - oświadczyła przemądrzała smarkula stanowczo. 
"A możesz wytłumaczyć, co ma jaskółka z prezydentem?" - moje zdumienie tym jakże oczywistym dla Małej rozwiązaniem było bezbrzeżne. No nijak o tym bym nie pomyślał !
"To NIE JEST żadna jaskółka" - rzekła powtarzając wygibas gimnastyczny - "to przecież JÓZEF PIŁSUDSKI na koniu i z szablą w ręku!!!"
"Dobra" - poddałem się całkowicie, ledwo powstrzymując spazmy śmiechu z takiego przedstawienia Marszałka.  - "a co ma wspólnego Piłsudski na kasztance z Komorowskim - przecież Piłsudski był Naczelnikiem Państwa, nie prezydentem!!" - mój zapał bakałarza odezwał się przypadkiem, bo uczyć smarkaterię trzeba przy każdej okazji. 
"Oj, tato nie bądż głupi! To drugie" - i tu mała Mądralińska powtórzyła pantomimę, o kimś niosącym skrzynkę kartofli i kładącym ją na podłodze - "to właśnie Komorowski składający wieniec pod pomnikiem Piłsudskiego!!!"  Pokonany logiką tego rozumowania jako jedną odpowiedż wydałem z siebie kwik upiornego śmiechu. Chapeau bas! Tak wysokiego stopnia abstrakcji mój mózg nigdy już nie osiągnie! 
 

środa, 13 listopada 2013

Wrocław by night

Trochę szumów bo czułość podniosłem na maksa, ale i zmęczony byłem okropnie a statywu nie chciało się rozkładać. No i wyszło to co wyszło.
Jutro postaram się poprawić, jak nie padnę wcześniej na nos :)











poniedziałek, 11 listopada 2013

Dzień Niepodległości 2013

W Warszawie na ulicach rozruchy, w telewizjach biadolenie nad podziałami narodu a u nas spokój i błogostan, jaki tylko na prowincji być może i być zresztą chyba powinien.
Przyznaję, że było odrobinę zimno, ale można było jak zwykle popatrzeć na składających wieńce, na popisy wojskowej orkiestry dętej - w tym roku ujęli mnie dość brawurowym wykonaniem marsza imperialnego z Gwiezdnych Wojen.
Jak zwykle grupy rekonstrukcyjne stanęły na wysokości zadania, dodając do kolekcji również malowniczy obóz kosynierów (w tym kosynierek, co z pewnością atrakcyjniejsze dla męskiej części odwiedzających). A poza tym pośpiewałem sobie z harcerzami do bólu gardła. Co fajniejsze pośpiewali sobie i inni. Miło było popatrzeć jak wspólnie z zuchami i harcerzami, śpiewają też przechodnie oraz babcie i dziadkowie a maluchy potupują do rytmu i tańczą sobie do znanych melodii w rodzaju "Przybyli ułani".
Oglądając wieczorem wiadomości myślałem, że dobrze jest mieszkać w mieście, może nie tak wielkim, ale za to normalniejszym niż stolica. I oby takim zostało.
Polityka i tak miesza się do nas bezustannie, a dni takie jak ten, są po to żeby pamiętać cenę jaką za wolność zapłacili nasi dziadowie i rozmawiać ze sobą. Z przygodnie spotkanymi ludźmi, którzy uśmiechają się do nas, częstują herbatą, albo po prostu przystają i na chwilę pozwalają i nam się zatrzymać razem z nimi. Tak to właśnie widziałem:



 















niedziela, 10 listopada 2013

Seksistowskie wojny

Nie ma jak Szwedzi. Nie dość, że mają prawie prohibicję, to jeszcze w dodatku wzorcowo stosują zasadę parytetu płci - wszędzie. Otóż wedle Szwedzkich oficjeli o wartości danego dzieła kinowego powinien świadczyć nie świetny scenariusz, hiper wydumane efekty specjalne, czy tam inne bzdury, jak gra aktorów. O wartości filmu dla Szwedów będzie decydowała obsada aktorska, chociaż raczej nie o ilość gwiazd chodzi, a o zachowanie parytetu pomiędzy płciami.
Tak więc przekreślono z góry takie tytuły jak "Gwiezdne Wojny" - wszystkie części razem, "Harrego Pottera" czy całą trylogię "Władcy Pierścieni" a jak sądzę negatywnie zostanie zaopiniowany również "Hobbit". We wszystkich tych filmach, według szwedzkich znawców, za mało pokazywanych jest kobiet a za dużo bohaterów jest mężczyznami, co jawnie dowodzi seksistowskiego charakteru owych filmów.
Jako zdeklarowany fan Tolkiena oraz Lucas'a i spółki, chciałbym zaproponować ponowne nakręcenie tychże dzieł w sposób aprobowany przez naszych skandynawskich sąsiadów.
Z Gwiezdnymi Wojnami w sumie nie ma problemu - większość robotów może być przecież uznana za osobniki płci żeńskiej.  Podobnie można w tłumaczeniu na szwedzki sprawić, żeby szturmowcy  - klony mówili do siebie żeńskimi głosami i zwracali w formie żeńskiej  - i już mamy 1/2 obsady w  płci pięknej  - ewentualnie, jeśli zbyt dużo głównych bohaterów byłoby zbyt męskich, wystarczy, że Yoda będzie mistrzą a nie mistrzem - a imię i tak jej się kończy na "a" (ciekawe czy to działa i po szwedzku).  Z jego wyglądem - poczciwej staruszki  - i tak nikt nie zauważy.


Oczywiście co do Harry'ego Pottera zmiany będą musiały iść nieco dalej. Sam Wiesz Kto powinien być kobietą - najchętniej wysoką i smukłą blondynką ze szwedzkim akcentem. Przyznam, że podniosłoby to znacznie walory estetyczne tej postaci.



Najgorzej będzie z moimi ulubionymi adaptacjami Tolkiena. Ostatecznie niegdyś wierzono, że wojna, nawet ta z Sauronem, jest rzeczą typowo męską a kobiety powinny wspomagać bohaterów swoją magią lub dobrą radą. I tak film idzie tu na pewne ustępstwa, czyniąc np z Arweny wojownika. No, ale można nadrobić w innym miejscu. Może liczba postaci wątpliwie męskich będzie mogła zastąpić czysto kobiece. Na przykład Legolas - wyraźnie da się zauważyć, że coś z nim jest nie bardzo męsko. I co to za facet, co biega po lesie w zielonych rajtuzach i lubi grać z kolegami w "Dwie Wieże".

 
Jeśli jednak to nie przejdzie, zawsze zostają nam kobiety krasnoludów. Parafrazując Pratchetta - kiedy niczego już nie ma, zawsze zostają krasnoludy. Jak wiadomo, nikt nigdy nie widział kobiet krasnoludów. Bo są one tak bardzo brzyd... znaczy, podobne do męskich krasnoludów. Tak bardzo że jedynie one same wiedzą, że są kobietami. No i po sprawie. wystarczy wybrać które z nich są kobietami. Z zachowaniem parytetu, żeby nie przegiąć w drugą stronę!


Swoją drogą miło jest czytać książki napisane w czasach, kiedy nie było równości, parytetów, filozofii gender i równości wszystkich wobec wszystkich. Coraz bardziej wydaje mi się, że wtedy facet mógł czuć się facetem a kobieta kobietą. I nikomu to nie przeszkadzało.

czwartek, 7 listopada 2013

Kierowcy z Bździszewa

W moim ukochanym Bździszewie kultura jazdy poprawia się z każdym rokiem. Nadal jednak dominuje przekonanie, że znaki drogowe i ogólnie, te tam, przepisy ruchu drogowego są dla frajerów. No bo nastawiają takich dziwnych znaczków kolorowych na metalowych tyczkach i weź się człowieku w tym połap.
Po ostatniej reorganizacji uliczek w okolicy, będzie już z miesiąc albo i dwa temu, kierowcy nadal nie zauważają żadnej zmiany, wobec czego permanentnie jeżdżą jednokierunkowymi pod prąd, usiłują wjechać w zamknięte uliczki trąbiąc i wrzeszcząc na jadących prawidłowo.
Ostatni musiałem tłumaczyć pewnemu krewkiemu koledze kierowcy, że mam prawo wyjechać z jednokierunkowej  skręcając w lewo, z lewego pasa a dla odmiany on, nie ma prawa machać łapami, próbując wjechać w nią pod prąd. Większość z przyłapanych spuszcza oczka niczym panna pensjonarka i coś tam bąka pod nosem w rodzaju "to ja k... przepraszam".
A ten filmik poniżej nagrałem telefonem i przedstawia sytuację normalną - zwykle jakiś cwaniaczek stoi do bólu skręcając w lewo, a tym czasem nakaz mówi wyraźnie że może tylko w prawo, cała reszta blokuje wyjazdy z parkingu oraz okoliczne wąskie dość uliczki i trąbi oraz klnie. Ale naszemu bohaterowi to nie przeszkadza. On jest fajniejszy i cwańszy od innych i ma znaki oraz frajerów za sobą w głębokim poważaniu.
Szkoda, że nie wyciągnąłem kamerki wcześniej - nagrałbym jak pan taksówkarz z korporacji "ALE TAXI" pokazuje, że przepisy są.... ALE... nie dla niego. Znudzony oczekiwaniem na skręt w lewo skręcił, nie fatygując się zmienić kierunkowskazu, w prawo i zaraz za skrętem, na podwójnej ciągłej, zmienił kierunek jazdy z prawego pasa na prawy w odwrotnym kierunku. Pełen respekt dla umiejętności skutecznej jazdy!


sobota, 2 listopada 2013

Zaduszki czyli powrót do korzeni

Dobrze jest wiedzieć, gdzie są nasze korzenie. Wiedzieć skąd jesteśmy. Stąd może moje historyczne pasje. I dziś w Zaduszki, najlepiej właśnie tam wracać. Pamiętając i przekazując dzieciom, skąd jesteśmy i kim jesteśmy. Powtarzać legendy rodzinne i opowieści o zamierzchłych czasach. Te prawdziwe i te, które dziadowie nasi wymyślili by większymi się wydać tym pra, pra, pra, pra-wnukom, którzy teraz ich będą słuchali. A ja będąc ostatnim z tej linii rodu, tym bardziej pamięć ich muszę przekazać. Zanim ich groby zmienią się w proch.














Wszystkich Świętych

Już od kilku dni najczęściej słychać, "czas zadumy", "czas refleksji", wspomnienia i tak dalej. Tymczasem rzeczywistość jest typowo polska. W większości nie ma zadumy i refleksji. Są korki w których klniemy na innych kierowców, wszechobecne tłumy i brak parkingów, ale także i inne jeszcze mniej refleksyjne i zadumane rzeczy. Święto to też okazja do robienia interesu. Przyzwyczailiśmy się do sprzedawanych pod cmentarzem słodyczy, napojów, hod-dogów i kebabu, w tym roku można było również ku mojemu zaskoczeniu kupić chleb. Zaś przy cmentarzu na Lipowej postawiono nowoczesną toaletę, która działała świetnie, ale tworzyła dość długie kolejki w których stojący rodacy dawali upust frustracji i obawom przed nowoczesnością - szczególnie babcie po 80, które bały się korzystać z tego urządzenia.
W tym roku więc na skutek tych reorganizacji, dość sfrustrowany, widziałem to tak: