niedziela, 28 kwietnia 2013

Obwodnica w trakcie budowy.

Sezon grillowo-ogniskowy rozpoczęty. Tak się złożyło że akurat prawie na budowie. Więc tak sobie pstryknąłem kilka zdjęć ciężkiego sprzętu w akcji. Przyznaję że wyglądało to imponująco. Chociaż roboty jeszcze cała masa.





A to sobie kwitnie zaraz obok:



środa, 24 kwietnia 2013

Doktor WHO i przedszkolaki - edukacja seksualna dla najmłodszych

Władcy od wielu tysięcy lat znajdowali tematy zastępcze. Założę się, że Amenhotep II, za pomocą ówczesnych urzędasów, wywoływał dyskusje społeczne pod tytułem: czy należy budować nowe piramidy w kształcie walca, zamiast jak dotychczas, jedynie dlatego, żeby nie myśleli o tym, że drugi rok z rządu Nil nie wylał jak należy. Podejrzewam również, że do chwili kiedy pierwszy barbarzyńca nie wpadł z mieczem zbroczonym krwią do sali senatu rzymskiego, senatorowie dysputowali zacięcie o tym, czy należy skrócić, czy wydłużyć ubiory czcigodnych rzymskich matron. Ponieważ historia lubi się powtarzać nasi sejmo-dioci oraz wszelkiego rodzaju komisje i organizacje międzynarodowe, słynne z tego, że ratują biedne misie polarne, ograniczają emisję tego lub owego związku i starają się doprowadzić to tego żeby panda się rozmnażała jak szalona, serwują nam kolejne przerażająco idiotyczne dysputy. Kilka dni temu usłyszałem, że w ramach dyskusji organizowanej przez WHO ( Światowa Organizacja Zdrowia) dyskutowano na temat, tak słodki i uroczy myślom każdego pedofila, jak edukacja seksualna w przedszkolu i możliwość wprowadzenia standardów WHO dotyczących tego, co przedszkolak (począwszy od lat 3) powinien wiedzieć o seksie. Cóż więc takie maluchy wiedzieć powinny? Powinny "wyrażać swoje potrzeby w kontekście zabawy w lekarza" oraz "stosować prezerwatywy i brać odpowiedzialność za bezpieczne i przyjemne kontakty seksualne".  Jak rozumiem w związku z tym, że już mamy w przedszkolach program "Tęczowego przedszkola" w którego toku chłopców przebieramy w spódniczki oraz peruczki aby udawali dziewczynki, po wejściu w życie równouprawnienia związków homosiów z normalnymi małżeństwami, jesteśmy w trakcie kolejnego etapu "tęczowej rewolucji" - legalizacji praw pedofilów i innych dewiantów - za wyjątkiem zoofilów, którzy mogą przecież krzywdzić pandy lub misie polarne.
Konferencja odbyła się pod patronatem naszego ministerstwa zdrowia i oczywiście ministerstwa edukacji.  Czyli za moją kasę z moich osobistych dochodów, na które ciężko zapracowałem a które państwo przeznacza na cele tak debilne jak wspomniana konferencja.
Po co przedszkolak ma "wyrażać swoje potrzeby seksualne" ? Bo według WHO takowe oczywiście posiada. Nie mam zielonego pojęcia. Co prawda lata 90-te pamiętam jak przez mgłę, ale pomimo braku edukacji i znajomości standardów WHO, nie narzekałem na brak satysfakcjonującego pożycia seksualnego - nawet z moją mało wyjściową gębą. Uważam również, że "krytyczne podejście do norm kulturowych i religijnych" jest moim dzieciom zbędne. Albowiem komisarzom z UE nic do tego jakie wartości chcę przekazać moim dzieciom. Skoro swoje chcą wychować na debili i dewiantów - służę uprzejmie, ja wolę klasyczne wykształcenie i będę dumny kiedy będą znały łacinę i potrafiły myśleć nie tylko ..hm.. genitaliami.
Niestety wszyscy są od nas mądrzejsi i ostatecznie to nie rodzice mają decydować czy chcą w przedszkolu podobnych eksperymentów, bo nie posiadają oni fachowej wiedzy na ten temat" Tak. To prawda. Nie jestem fachowcem od wychowania seksualnego. Podejrzewam, że szanowni komisarze też nie. Więc w tej dyskusji stoimy na równych pozycjach. Z tym, że ja jako biały, heteroseksulany, prawicowy moher, mam prawo jako mniejszość, które tak szanowni komisarze ubóstwiają chronić, żądać poszanowania moich praw do zachowania tożsamości, na równi z homosiami, pedofilami oraz transami. I powtarzam po raz kolejny. Nie wyrażam zgody na wydawanie kasy z moich podatków na tego typu inicjatywy. Kropka.  Jeśli natomiast szanowni komisarze mają ma dzieci, w co ośmielam się wątpić, albowiem mając tak nienormalne pomysły, muszą posiadać jakieś skrzywienia psychiczne na punkcie seksu z impotencją włącznie (ciekawe co powiedziałby na to Zygmuś Freud?), nie roszczę sobie pretensji do tego, w jaki sposób chcą wychowywać kolejne pokolenie dewiantów - byle u siebie w Niderlandach!


    



piątek, 19 kwietnia 2013

W brytyjskim stylu czyli pochwała Royal Mail

Nie mam kompleksów przed resztą Europy i świata z powodu tego, że jestem Polakiem.  Jestem nawet dumny z tego faktu. No, sami wiecie - Kopernik, Skłodowska, Jan Paweł  II i  byliśmy przedmurzem Europy. Czasem jednak czuję się jak wyrwany z buszu gdzieś w Australii tubylec, w przepasce biodrowej i z łukiem w ręku, w konfrontacji ze zjawiskami kompletnie dla mnie niezrozumiałymi i niepojętymi. Czego osobiście nie znoszę. Niestety w trakcie podróży uświadamiam sobie, iż mimo zapewnień kilku już ekip rządzących i ogólnie XXI wieku odstajemy od niektórych o całe lata świetlne. Nie dlatego, że nie jesteśmy dość inteligentni czy zaradni. Dlatego po prostu, że cywilizacyjnie jesteśmy zapuszczeni tak okropnie, że nie ma nawet mowy, żeby w kilka lat dogonić kogokolwiek. W dodatku większość z nas uważa, że tego nie da się zmienić a nawet nie jest to konieczne.
Czytałem niedawno jak pewien znany dziennikarz motoryzacyjny użalał się nad stanem dróg w Anglii i narzekał na ich dołki i nierówności. Widać nie było mu dane przejechać lubelskimi ulicami ani razu - te bowiem, przypominają nawierzchnię księżyca zrytą przez miliardy meteorytów i jedynym samochodem jaki nadaje się na takie drogi jest samochód służbowy lub łazik misji Apollo. Słyszałem też, że ogólnie standard życia synów Albionu ostatnimi laty pogarsza się niezmiernie, albowiem mają dylemat: czy pojechać na wakacje do Włoch, czy może lepiej spędzić lato w Brighton. Przyznaję, że to niezmiernie ważki dylemat świadczący o pauperyzacji społeczeństwa Korony Brytyjskiej.
Jednak są rzeczy, których mogę im pozazdrościć, nie wspominając nawet o monarchii, Keirze Knightley, Jamesie Bondzie i Astonie Martinie Vanquish. W chwili obecnej zazdroszczę im instytucji zwanej Royal Mail. Zostałem bowiem przez tą instytucję zaskoczony, zdruzgotany i doprowadzony do kompletnego obłędu. Otóż wyobraźcie sobie, że list polecony, nadany w jakimś tam ichnim Pcimiu, znajdującym się koło miejscowości Lądek czy tam Londyn, w dniu wczorajszym, otrzymałem dzisiaj we wczesnych godzinach popołudniowych. Przyznaję, że dobrze, że sam go nie odbierałem. Gotów bowiem byłbym uściskać listonosza lub co gorsza zupełnie po słowiańsku ucałować go z dubeltówki. Panowie z Poczty Królewskiej - chapeau bas! Toż u nas w kraju list polecony dochodzi czasem po dwóch - trzech dniach. A tu proszę taka odległość a już na drugi dzień jest! Magia! Czary! Harry Potter!
I tu smutna konkluzja. A czemuż to nasza Poczta Polska nie jest tak akuratną instytucją? Czemu wysyłając cokolwiek do wzmiankowanego Lądka muszę uprzedzać odbiorcę, że przesyłka z pewnością opóźni się odrobinę z przyczyn niekoniecznie ode mnie zależnych. No nieważne. Ale za to żarcie mają okropne a Chopin był wielkim kompozytorem i wygraliśmy tą bitwę pod Wiedniem.  My Best Regards.



środa, 10 kwietnia 2013

Środa wieczór. Na chwilę wyrwany z kontekstu.

Czasem wydaje się, że życie jest jedynie zbiegiem przypadkowych zdarzeń i pozwala nam jedynie płynąć z prądem w kierunku mniej lub bardziej nieokreślonym. A czasami pomimo zniechęcenia, warto jest spróbować coś zmienić. To były pracowite i nerwowe dwa tygodnie. Nadal jednak nic nie jest skończone i wiele jeszcze przede mną. A jednak patrząc jakby z góry na ten czas - było warto.
I jak zwykle mogłem liczyć na  Osoby, które od lat są przy mnie i gdyby nie one, nie warto byłoby się starać. Ta bezpodstawna i kompletnie niewiarygodna dla mnie, wiara i ufność w moją osobę sprawiają, że nie chcę ich zawieść. Dlatego staram się bardziej. Pewnie właśnie w ten sposób to wszystko działa. Dziękuję.



Dziś rocznica katastrofy smoleńskiej. Pamiętam, że kiedy o tym usłyszałem w radiu siedząc w samochodzie na Kruczej i paląc papierosa, nie bardzo mogłem uwierzyć. Natychmiast zadzwoniłem do Przyjaciela i zapytałem, czy słyszał to co ja. Mniejsza o to jakie poglądy wyznaję. Niektórzy twierdzą, że jestem prawie nacjonalistą inni, że liberałem. Zawsze śmierć ludzi  - każdego człowiek jest tragedią. Tym bardziej, kiedy ginie tylu na raz. I nie jest ważne, kto kim był i jakie stanowisko, czy urząd, piastował. Śmierć jest nie robi wyjątków dla nikogo i wszystkich traktuje tak samo. To tylko my ludzie w swojej małostkowości i z naszym brakiem taktu, potrafimy ze śmierci uczynić widowisko, oręż w walce politycznej, odskocznię do kariery politycznej. To równie obłudne jak niesmaczne. Dlatego chyba nie lubię dowcipów o brzozie, czy mgle, ale także nie lubię wciąż nowych doniesień o nowo odkrytych faktach, rewelacji na miarę brukowców, podsycających zapalczywość wszystkich stron konfliktu, który ciągnie się od tamtego momentu. W swoistym dance macabre wciąż te same tragikomiczne postaci potrząsają szabelkami lub zalewają się łzami na zmianę. Wychodzi znów na to, że nasz naród jest zdolny jedynie do płytkich i powierzchownych wzruszeń  a niestety nie jest zdolny do uczenia się na swoich własnych błędach. To naprawdę przykre. A ja z całą pokorą uważam, że powinno być inaczej. I akurat zgadzam się tu z prawą stroną konfliktu  - że w tym wypadku aparat urzędniczy, rząd oraz państwo jako instytucja zawiodły na całego. I wstyd mi za rząd i opozycję razem wzięte. Ale jestem tylko szarym człowiekiem, więc moją opinię rządzący mają w głębokim poważaniu i jedyne czego moje Państwo ode mnie oczekuje, to płacenie coraz wyższych podatków oraz pokorne tworzenie dobrobytu klasy panującej. Przyznaję, że mam już tego po kokardkę, jak mówi pewien mój znajomy. No, to jak już sobie pomarudziłem, to wrócę do pracy. Dobranoc.