piątek, 23 listopada 2012

Brunon K. - living terrorist

Kilka dni temu gruchnęła wiadomość - oto ABW aresztowała prawdziwego rasowego terrorystę. Nie nie w Iraku, ani nie w Afganistanie ale w Krakowie. Przyznaję, że odrobinę się przestraszyłem że w końcu mudżahedini wzięli się za sojuszników USofA i będą nas teraz wysadzać w miejscach publicznych oraz prywatnych, używając arabskojęzycznych studentów naszego Uniwersytetu Medycznego lub Politechniki Lubelskiej jako zamachowców samobójców. Nasze służby specjalne donosiły, że udaremniły detonację 4 ton materiałów wybuchowych w centrum naszej stolicy (no dobra.. na Wiejskiej) oraz zamach na głowę naszego państwa. Zamachowiec podobno nawet jeździł do Warszawy, żeby dokładnie obejrzeć miejsce przyszłej tragedii. I to kilkukrotnie. Nie byle więc co, taki terrorysta!  


Następnego dnia jednak informacje podały, że ten talib to właściwie wykładowca na Uniwersytecie Rolnym w Krakowie z wykształcenia chemik. A w dodatku prowadził badania na temat materiałów wybuchowych i szkolenia z inżynierii saperskiej. W ramach pracy naukowej. No więc, proszę szanownych państwa, nic dziwnego, że umiał konstruować bomby i znał się na materiałach wybuchowych. Szczerze mówiąc nic też dziwnego, że miał trochę nielegalnego towaru u siebie. Jak to zwykle bywa z pasjonatami. Chociaż tu
zastanawiam się czy mikrobiolodzy też wynoszą zarazki z laboratorium i przechowują u siebie w szafie próbki broni bakteriologicznej?  Jeśli tak należałoby w takim razie ich wszystkich zamknąć i to natychmiast !!
Co prawda facet dość radykalnie wyrażał się na temat rządzącej ekipy i naszych polityków. Ale kto tego nie robi czasami, szczególnie jak się dowie o kolejnych podwyżkach lub nowych pomysłach na życie dla społeczeństwa. Jak się okazuje jednak, wystarcza to do rozpoczęcia trwającej miesiącami pracy operacyjnej ABW. Rozpracowanie operacyjne prowadziło do jednoznacznych wniosków - będzie jatka! Facet jest niezrównoważony psychicznie i ogólnie skłonny do agresji i szkoli armię talibów zdolnych do sparaliżowania kraju. Aresztowano wszystkich jak leci, a po kilku dniach wypuszczono. Terroryście mają natomiast zamiar postawić zarzuty planowania zamachu i posiadania materiałów wybuchowych bez zezwolenia. Z czego przed sądem ostoi się pewnie tylko to posiadanie, bo przecież wolno obywatelowi jeździć do Warszawy a nawet - UWAGA! WOLNO ŁAZIĆ PO WIEJSKIEJ bez specjalnego pozwolenia władz i służb specjalnych.
Czyli jak to? A no, nic na niego nie mają, oprócz tego, że jest kretynem, bawił się w małego elektronika konstruując zdalny zapalnik i wyniósł trochę chemikaliów z laboratorium. Wielka akcja ABW po raz kolejny okazuje się jedynie rozdmuchaną przez media do rozmiarów monstrualnych klapą. Albowiem to Polska właśnie, a jaki kraj, tacy i terroryści.
Swoją drogą pokazuje to, że lepiej nie mówić za wiele po pijaku i nie ufać kolegom z pracy. Cholera wie kto i z jakiego powodu na mnie doniesie a potem ABW uzna że:
1. Jeżdżąc za granicę, szkoliłem się jako terrorysta - byłem w Bośni nie jako turysta.
2. Mam znajomych muzułmanów (jeden nawet był w Iraku) i lubię kebab!
3. W dodatku uważam, że cały obecny Sejm  Rzeczpospolitej należałoby wysłać na Madagaskar, żeby tam lemurom wprowadzali swoje przekonania.
Jednym słowem terrorysta ze mnie jak malowanie.. tylko dać znać TVN czy Polsatowi, kiedy mnie aresztują. Sugeruję, że najlepiej to wyjdzie w godzinach pracy - przed biurowcem parking duży to i kamery łatwo rozstawić i zbiegowisko większe będzie. Na życzenie służb, oczywiście mogę mieć przy sobie kompromitujące materiały jak np. aparat fotograficzny ze zdjęciami biurowca, który chciałem wysadzić oraz nóż składany, którym zamierzałem sterroryzować ochronę. Telefon komórkowy też posiadam i noszę ze sobą. A mój adwokat już uśmiecha się ślicznie na myśl o medialnej rozprawie w której zdobędzie sławę i całkiem spory zarobek. Fantastic country!

czwartek, 22 listopada 2012

Kultura w MPK Lublin - demonstracje pod ratuszem

Bilet komunikacji miejskiej w naszym Bździszewie, to nie jest żadne takie nic, wyłącznie do okazania Canarinhos wsiadającym na co drugim przystanku  - tak się składa zabawnie, że owi pracownicy terenowi dokładnie w kolorze kanarkowym mają kamizeleczki. Jak się okazuje tylna część biletu MPK w Lublinie to takie miejsce na którym można wyrazić swoje poglądy, dotąd jedynie na temat tego że Lublin miastem kultury jest i basta.  A jednak nie jedynie. Najnowszy pomysł historyjek obrazkowych na rewersie biletu MPK wywołał jednak oburzenie zainteresowanych  - czyli kiboli Motoru, którzy stali się ich głównymi bohaterami. Sami popatrzcie i powiedzcie, czy mają rację nasi pseudo-kibice zwołując manifestację swojego niezadowolenia w poniedziałek? Autorowi za pomysł nagrody nie przyznają, to pewne. Swoją drogą ma ten autor cojones  - większe niż nasi politycy.





środa, 21 listopada 2012

Milczenie jest złotem, czyli brawo Daniela!

Milczenie jest złotem! Doświadczyłem tego właśnie dziś. Zupełnie nieoczekiwanie i niespodzianie. Po prostu zamilkłem. Wieczorem moja krtań odmówiła wydawania artykułowanych dźwięków, ku uciesze moich pociech. Bo zamiast drzeć pysk, zwyczajowo zaprowadzając własny ordnung w waśniach rodzeństwa, tylko kiwałem głową i gestykulowałem, bawiąc dziatwę niezmiernie. A stan w którym milknę jest niecodzienny. Na tyle, że zdziwiony własną małomównością zaczynam myśleć. No i czytać. Facebooka. Wiem. Nie jest to z reguły lektura ambitna. Memy jakich tysiące a w śród nich posty moich znajomych, krewnych, przyjaciół, ludzi, których nie widziałem latami.
I dziś trafiłem na post, który mnie poruszył. Moja znajoma zajmuje się informowaniem ludzi o tematach, które zazwyczaj usuwamy gdzieś na krawędź świadomości. Spychamy je do rubryk kryminalnych gazet, na obrzeża prasy i wiadomości. Twierdząc. że "nam się to nigdy nie wydarzy". Daniela informuje, że tak nie jest. O co chodzi? O handel ludźmi. Prawda? Nam się to nie zdarza! Nikomu z naszych bliskich, znajomych. I dlatego spychamy informacje o tym koszmarze, na samo dno naszej świadomości. A ja mam cholerną świadomość, że to dotyczy także nas - naszej codzienności i dzieje się na naszych oczach. Wiem, że może zdarzyć się każdemu. Najczęściej są to przypadki osób zranionych, szukających swojego miejsca i akceptacji. Osób, które łatwo wykorzystać nie dlatego, że są ułomne i słabe, ale dlatego że tak jak wszyscy popełniają błędy i szukają często nie tam, gdzie powinni a czasem po prostu nie mają do kogo zwrócić się w ciężkich chwilach. Potem, kiedy już jest za późno ulegają przemocy, narkotykom, lękom, beznadziei i koszmar staje się codziennością.
Ale wszystko zaczyna się od jednej najstraszniejszej rzeczy. Traktowania człowieka jak przedmiotu. Towaru na sprzedaż, rzeczy, której można używać i która ma swoją wartość tylko o tyle o ile można ją sprzedać lub na niej zarobić. Wszelkie zbrodnie w historii ludzkości zaczynają się właśnie od tego. Odczłowieczenia człowieka - odpodmiotowienia go i uznania za jeszcze jedną rzecz - przedmiot posiadania, władztwo. Ale co najbardziej mnie przeraża,  nawet ja czasem właśnie tak postępuję. I nic mnie w tym nie usprawiedliwia. Kiedy patrzę na stojące przy drodze prostytutki z Rumunii, czy bezdomnych, od których odsuwam się ze wstrętem. Przestaję widzieć człowieka a widzę rzecz, która budzi moje obrzydzenie lub niesmak. Nie doszukuję się przyczyn, widzę stan powierzchowny i wydaję osąd. Bóg wie w ilu wypadkach niesłuszny.
A więc nie oszukujmy się. Handel ludźmi to nie tylko sprawa prokuratury i policji, nie Interpolu czy innej agencji, to nasza sprawa! Kiedy będziemy zmieniać własne myślenie, myślenie innych dookoła będzie się również zmieniało, bo nie żyjemy sami. I jeśli zaczniemy zmieniać swoją mentalność i przestaniemy bać się myśleć inaczej, będzie to już i tak wielki sukces i krok w dobrym kierunku.
W każdym razie, jestem pełen podziwu dla Danieli i tego co zrobiła i robi nadal! To naprawdę zaszczyt znać takich ludzi jak Ona. I zgodnie z tytułem Jej strony  - everyone matters - każdy się liczy - każde uratowane istnienie, ale i każdy głos sprzeciwu wobec odbieraniu istotom ludzkim ich godności i człowieczeństwa!
Polecam: www.every-one.pl!! Wiedza jest bronią, którą możemy wykorzystać!






niedziela, 11 listopada 2012

Dzień niepodległości w Lublinie czyli nie przenoście nam stolicy do Lublina

W stolicy jak zwykle zadyma i bitwa na ulicach. Wzajemne oskarżenia i dąsy. A w Lublinie 11 listopada przebiegał spokojnie.


Ułani malowniczo komponowali się w zieleni Placu Litewskiego.



Innych formacji też nie zabrakło.


Niestety słynna tuszonka chyba była przeterminowana... 


... co nikomu jednak nie psuło humoru.


Mniej cierpliwi wojacy, co prawda jakby mieli już dość gapiów i próśb: "Pan da potrzymać tą spluwę".


Innym zaś, wcale to nie przeszkadzało i z uśmiechem poddawali się wymyślnym torturom towarzyskim.


A oficjalne obchody działy się jakby nieco z boku.


Dość hucznie...


... ale pod czujnym okiem Żandarmerii.


Bacznie obserwowane również szklanym okiem kamer i aparatów

i oczami najmłodszych.

Szczególnie, że można było zobaczyć pierwszego Terminatora wcielonego do lubelskiej Policji


Najcięższą pracę wykonywali jednak z pewnością reporterzy..


.... nawet chyba gorszą od wierzchowców.


Jak widać dobra pogoda ogólnie sprzyjała wypoczynkowi na świeżym powietrzu.


I niech tak zostanie. Nie przenoście nam stolicy do Lublina! Proszę...

piątek, 9 listopada 2012

Przeszukania w domach ONR-owców w Lublinie

Wczoraj trochę dowiedziałem się że do mamy mojej znajomej do domu wparowało ABW i Policja i MiB (Faceci w Czerni) celem rewizji i przeszukania w sprawie.. no nieważne. Sprawy nie znam Ale tak się składa, że brat znajomej jest ONR-owcem.  No taki narodowiec to z pewnością jest element wywrotowy i z natury swej gotów do wszelkiej akcji zbrojnej w obronie swoich przekonań. Taki mudżahedin nawet.


Poczytałem sobie rankiem artykuł w sieci i od razu zrozumiałem więcej. Chodziło o sprawy gdzie poszkodowanymi byli .. no nieważne. Sprawy karne - nie jakieś tam zabójstwo, czy nawet nie kradzież. Góra dewastacja mienia  - tyle, że namalowano swastyki. Po pijaku jakiś smark w glanach chciał się popisać i dokopać Żydom, czy komuchom. Oczywiście nikogo nie zatrzymano, ani nikt nie wyskoczył dobrowolnie oknem, ani nawet nie dostał pałą po nerkach. Ot rutynowe czynności w prowadzonym dochodzeniu. Policja natomiast "skonfiskowała" komputery i materiały propagandowe ONR-u.
W sumie nic strasznego nieprawdaż? Nie powiem, że jestem bliski poglądami narodowcom, chociaż uważam się za patriotę i Polaka całą gębą. Nie pochwalam przemocy w wyrażaniu poglądów politycznych, ani nie uznaję nacjonalistycznego radykalizmu i nazizmu. Dla mnie jest to postawa nie do przyjęcia, szczególnie jeśli zna się historię i jest się Polakiem. W tym jednak wypadku, nie uważam tego typu działań naszych służb za zgodne z duchem prawa a nawet łazi mi gdzieś po głowie skojarzenie z czasami, kiedy wzywano mnie na komendę w sprawie "skąd proboszcz miał cegły", czy "po ch.. się gówniarzu pałętasz gdzie nie wolno".
Rozumiem, że czynności dochodzeniowe muszą być wykonane niezwłocznie i skutecznie, że prawo powinno odstraszać przestępców nie tylko wysokimi wyrokami ale i szybkością z jaką je otrzymają.
Ale tu dziwnym jet fakt, że tego typu akcja jest przeprowadzana akurat 8 listopada. Na trzy dni przed 11 listopada - czyli Świętem Niepodległości. Coś mi tak zaświtało szczególnie kiedy przeczytałem sobie na TVN24, że właśnie zatrzymano 19-latków podejrzanych o podpalenie rok temu wozu transmisyjnego i grożących im karach do 10 lat pozbawienia wolności. Przypomniało mi się też, że braciszek niepokorny mojej znajomej był w zeszłym roku w stolicy i coś tam chyba mówił, że go spisali przy okazji.
No, to jak to jest w końcu? Rok później akurat przed rocznicą Wielkiej Niepodległościowej Rozróby wparowuje mu na kwadrat połowa służb (łącznie z ABW, które jakoś mi się z KONTRWYWIADEM kojarzy a nie z prokuraturą i drobnymi sprawami karnymi) i przypominają mu, że jest pod kontrolą. To żyjemy w wolnym państwie? Czy może jednak nie? Jak to możliwe, że nasza Policja, cały rok leniła się a tu nagle dwa dni od 11 listopada łapie zadymiarzy i stawia im zarzuty ? Czy to mają być działania prewencyjne? Czy naruszanie podstawowych swobód obywatelskich, takich jak poglądy polityczne i wolność słowa oraz myśli? I tu do cholery jasnej, chociaż włos mi się jeży ze złości, jestem gotów podać rękę ONR-owcom i stanąć po ich stronie. Bo dzisiaj narodowcy są "upominani", żeby się zachowywali w niedzielę poprawnie, a jutro ABW zapuka mi do drzwi twierdząc, że za dużo gadam i nie podoba im się mój semicki ryj. No i jak już mnie złapią to jak znam układy w życiu im nie udowodnię, że nie jestem wielbłądem. To może już lepiej spadać do Australii?
BTW Pozdrowienia dla mojego Kolegi Stacha, który właśnie bawi in The Land Down Under :) O pardon, teraz to on się nazywa Stanley :) i to z tamtejszym akcentem.   

USAF w Łasku czyli aktywacja pododdziału

Wiadomością dnia jest aktywacja (cokolwiek to oznacza) pododdziału sił powietrznych USA w Łasku. Wypowiadają się miejscowi i nie tylko, jakim to dobrodziejstwem dla całej RP, będzie stacjonowanie wojsk naszego sojusznika. Już się mówi o budowaniu nowych osiedli, rozwoju handlu i infrastruktury, w tym drogowej. Racja! Taka Route 66 w sumie by się przydała np. z Berlina do Łaska, chociaż wolałbym, żeby zbudowali ją aż do mojego Bździszewa. Nie wspominam nawet o dodatkowym zarobku dla okolicznych "mewek" oraz zawiązywaniu i podtrzymywaniu bardziej ścisłych kontaktów międzynarodowych na zasadzie Polak, Jankes dwa bratanki. I nie byłoby w tym nic niestosownego  - nawet jeśli nasze władze cytują Armstronga (nie nie Wielkiego Sachmo - tego astronautę -  Neila), że jest to mały krok dla armii ale wielki dla stosunków między USA a Polską.

Ale  mimo wszystko sytuacja i puszenie się na wielkie wydarzenie międzynarodowe, nieco śmieszy.
Po pierwsze stacjonujących tu żołnierzy będzie może w sumie z dziesięciu. Są po to, żeby zajmować się logistyką dla mających tu ćwiczyć raz na jakiś czas innych żołnierzy, którzy pojawią się na kilka dni i równie szybko znikną. Więc nie ma tu mowy o jakiejkolwiek infrastrukturze, rozwoju handlu i usług czy budowach autostrad. Zresztą wątpię, żeby US Army było zainteresowane cywilizowaniem wschodnioeuropejskiego kraju, o którym większość Amerykanów nie wie nic albo niewiele. No, może słyszeli jakieś polish-jokes. Ponieważ współdziałamy z ich wojskami w Afganistanie i gdzieś tam jeszcze, więc dobrze, żeby się trochę zintegrowali i razem poćwiczyli  - poligony mamy całkiem, całkiem.
Po drugie, czyżby to był taki temat zastępczy wobec obiecanej Polsce tarczy antyrakietowej? Z której rzeczywiście moglibyśmy czerpać jakieś wymierne korzyści. Tyle że Wuj Iwan zmarszczył czoło, więc żeby niedźwiedzia nie drażnić, Jankesi obchodzą jak mogą swoje obietnice.
Po trzecie w końcu mieliśmy już u nas całe dywizje Armii Czerwonej, siedzące po lasach w specjalnie pobudowanych miasteczkach i niewiele z tego mieliśmy, za wyjątkiem ruin, które po nich zostały. Co prawda tych akurat nikt nie zapraszał - sami wleźli nieproszeni a nawet niemile widziami. I może niewielu z naszych ministrów pamięta, z jaką obopólną radością rozstawaliśmy się z tymi "gośćmi" A przy okazji jakie interesy można było robić przy bocznicach kolejowych, kupując na pniu wszystko co tylko mieli począwszy od sortów mundurowych a na wiadrze amunicji do kałacha kończąc.

Więc pytam nieśmiało, po co znowu zapraszamy kolejnego sojusznika? Nie żebym miał coś przeciwko Jankesom, ale tak sobie myślę, że moglibyśmy się tak samo kochać jak oni by zostali w USA a my Polsce. Wystarczy nam, że mieliśmy więzienia CIA gdzieś na Mazurach czy w  innym uroczym zakątku a nasi żołnierze ramię w ramię z US Army ponoszą straty na frontach XXI wieku. A nas cywili, wizy nadal obowiązują, kiedy mamy ochotę wybrać się z odwiedzinami do naszych sojuszników i raczej nie mamy co liczyć, że USA poświęcą swoje układy z Rosją na rzecz bardzo mu oddanego, aczkolwiek mało znaczącego sojusznika w .... eee.. jak ten kraj się nazywał ?
No ale co tam! W szafie wisi mi jeszcze bluza mundurowa USAF, tylko odpruję nazwisko i przyszyję moje, będę się mógł wmieszać w tłum sojuszniczych wojsk, a może i na jakiś raut na krzywy ryj załapię. Ostatecznie mówię po ichniemu nawet  - tylko ten cholerny pustynny kamuflaż...


sobota, 3 listopada 2012

Requiem aeternam dona eis Domine.

Co roku przybywa grobów, które odwiedzam, W tym roku doszło jeszcze kilka i chyba jestem już w tym wieku że przybywać ich będzie z roku na rok więcej. Ostatecznie wszyscy jesteśmy śmiertelni i codziennie na nowo utwierdzam się w tym przekonaniu. I może z większym respektem oczekuję nieuniknionego niż jeszcze kilka lat temu.
W tym roku jednak cały ten sprint po cmentarzach był dla mnie kompletnie bezsensowny i oderwany od jakiegokolwiek znaczenia. Ot wycieczka, spacer od jednego punktu do drugiego, bez głębszej refleksji nad tym co robię i tylko odrobinę adrenaliny znalazłem w korkach, gdzie jak zwykle mogłem przeklinać kolegów kierowców i policję, która uwzięła się, żeby przeszkadzać w ruchu drogowym zamiast nim kierować. Dopiero, kiedy stanąłem jak co roku od wielu już lat nad grobem mojego kolegi, który odszedł wcześniej ode mnie, dotarło do mojego pustego mózgu, że to niezwykłe. Co roku odwiedzam jego grób i groby innych moich przyjaciół, którzy odeszli i tak właściwie do tej pory nie uderzyło mnie to wcale, ale z tamtych czasów kiedy się znaliśmy i byliśmy sobie bliscy nie zostało mi wielu znajomych - tak naprawdę chyba nikt nie został. Większość z nich zniknęła z mojego życia, z życia części z nich zniknąłem ja, na własne życzenie. I pomyślałem sobie, że gdyby Piotr żył nadal, kto wie czy w ogóle widywalibyśmy się nawet ten raz do roku, czy nie zniknąłbym z jego życia a on z mojego. To może i dziwna refleksja, ale tak naprawdę zmarli żyją w nas nadal, nawet bardziej są nam bliscy niż żywi - bo żyją w tym jednym momencie w jakim ich pamiętamy i zawsze będą dla nas tacy sami i niezmienni. A niedługo może i my sami będziemy żyć tylko w pamięci.
Requiem aeternam dona eis Domine, et lux perpetua luceat eis.  


piątek, 2 listopada 2012

Dlaczego adwokaci nie chcą wspólnego samorządu z radcami

Bardzo ciekawe przemyślenia prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej : Dlaczego adwokaci nie chcą wspólnego samorządu z radcami | rp.pl z którymi w większości się zgadzam, aczkolwiek nie do końca mnie dotyczą. Z ciekawością będę obserwował więc dalszy bieg wypadków. Chociażby przez wzgląd na moich przyjaciół i znajomych.
Z drugiej strony, tyle się pisze o rywalizacji adwokatów i radców prawnych oraz próbach zrównania ich uprawnień, że pozostaje mi skwitować to jedynie obrazkiem, który widziałem naocznie w budynku przylegającym do sądu rejonowego w pewnym zacnym mieście:


Zdjęcie kiepskiej jakości co prawda, ale użyłem swojego telefonu żeby uwiecznić to kuriozum i przyznaję, że ręce nieco mi się trzęsły ze śmiechu. Pewien Pan Adwokat dodatkowo powiedział mi, że ichniejsza Okręgowa Rada Adwokacka miała pretensje do niego i jego kolegów, że nie zareagowali na takie coś. A takie "coś" wisi sobie w najlepsze i świadczy o marnej znajomości prawa pana radcy i jego dość liberalnym podejściu do etyki zawodowej. Jak widać w owym mieście radcy prawni  uprzedzają bieg wypadków.