czwartek, 27 września 2012

wtorek, 25 września 2012

Mitt Romney i zmiany w konstrukcji samolotu

Bardzo współczuję panu Romney'owi tego, że małżonka miała nieprzyjemne lądowanie z pożarem na pokładzie samolotu. Zrobiła mu takie piekło w domu, że chłopina odszedł od zdrowych zmysłów kompletnie. A dziennikarze od razu rzucili się mu do gardła.
Mitt szczerze zmartwiony wypadkiem małżonki i samolotu pyta więc konstruktorów: "Dlaczego okna w samolotach się nie otwierają? To zagrożenie dla pasażerów!" To dla kandydata na prezydenta US of A duży problem. No bo przecież wiadomo - a jak pasażerom tlenu zabraknie?  To się poduszą biedacy. Powiedzmy że, tak jak w wypadku mrs Romney, wybucha pożar na pokładzie lecącego Boeinga czy Airbusa - to i dym i tlenek węgla i dwutlenek i inne tam substancje smoliste, szkodliwe bardzo dla płuc i ogólnego samopoczucia pasażera. A tak? Otwierasz sobie okno i możesz pooddychać świeżym powietrzem. Nie wspominając o tym że w razie czego możesz uratować życie po prostu uciekając przez okno z płonącego samolotu. Fakt. Jednak w pierwszym wypadku Mitt nie bierze jednak pod uwagę, że pooddychać da się jedynie przez kilka sekund zanim ciśnienie wyssie pasażera i prawdopodobnie kilku obok, na zewnątrz , co byłoby zdrowotnie wskazane bo opuściliby zadymione pomieszczenie, ale byłby to ratunek na jakieś kilka minut jedynie bo fotele nie mają wbudowanych ani spadochronów, ani butli z tlenem. W drugim wypadku również. Jak widać powszechnie znane prawidła dotyczące fizyki nie dotyczą kandydatów na prezydenta tak wielkiego kraju. Po co zaśmiecać sobie głowę bzdurami. Przecież w USofA i tak ratuje samoloty przed upadkiem Superman a jego koledzy z Ligi Sprawiedliwych zadbają o pasażerów i załogę, którzy opuszczą samolot na wysokości 4 kilometrów ponad ziemią bez spadochronu. Myślicie że w to nie wierzy? Obawiam się że nie tylko Mr Romney ale i tysiące obywateli są święcie przekonani że tak jest. I to jest siła przekazu telewizji. :)
Z drugiej strony kolega podpowiedział mi dlaczego nie otwierają się okna w samolotach.
Otóż znacie ten przypadek?  Jedziemy w upale PKS-em, pięćdziesięciu kilku ludzki ocieka potem, stężenie dwutlenku węgla przypomina U-boota zanurzonego od tygodnia, więc otwieramy okno. Za parę sekund usłyszymy narzekania babci z sąsiedniego siedzenia  - "Panie! Do cholery, nie rób pan przeciągu - przecież zapalenia płuc dostanę! " No i aby uniknąć tej właśnie żenującej sytuacji konstruktorzy samolotów pasażerskich zaprojektowali okna, które się nie otwierają! Ha! Quod erat demonstrandum!
Mr Romney, zapraszamy ponownie do Polski. Tu zrozumiesz pan w końcu wiele problemów, z którymi jeszcze się nie zetknąłeś!

sobota, 22 września 2012

Surrealistyczne sny

Znalazłem w sieci dzięki jakiemuś artykułowi.
http://www.giedrojcmichal.com/dreams_album/index.html

W szarości i klimacie tych fotografii nie ma nic zwykłego. Przypominają mi obrazy z pogranicza sennych marzeń kiedy udaje mi się upewnić mój uśpiony, umysł że to co się dzieje nie jest realne i jest to jedynie sen. Z pozoru minimalistyczne zawierają wiele szczegółów w których gdzieś tam przebiega linia pomiędzy sennym majakiem i rzeczywistością. Ale podoba mi się. I pomimo, a może właśnie dlatego, że ostatnio często właśnie tak przedstawiają się wizje moich snów, chciałbym zobaczyć więcej. Ostatecznie sztuka powinna niepokoić, zaskakiwać i poruszać. Zresztą polecam też i inne galerie tego autora. 

czwartek, 13 września 2012

Szumilas pieśń wesołą czyli wywód pani ministry

Pani ministra Szumilas udowadnia, że system szkolny jest obecnie lepszy niż ten "stary". Teza równie dobra do udowadniania jak każda inna. Całym kuriozum owego zdarzenia jest nie to, że ministra cokolwiek udowadnia (czasem i im się zdarza), ani nawet nie to, że większość rodziców i dzieci uważa system edukacji w naszym kraju za idiotyczny i nieskuteczny. Najśmieszniejszy jest sam dowód:
"Mój 26 letni dziś siostrzeniec był pierwszym rocznikiem, który uczył się w nowo powołanym gimnazjum. I on nie zainwestował w Amber Gold. Swoje oszczędności ulokowali tam ci, którzy są w większości ze starej szkoły. Gdyby byli lepiej wyedukowani ekonomicznie, nie uwierzyliby w cuda" - dowodzi pani ministra. 
Prawda, że logicznie? Czyli wychodzi na to, że taki idiota i nieuk jak ja, ze starą maturą i jakimiś tam starymi studiami, oczywiście na niższym poziomie niż obecne, nigdy nie zostanie specem od ekonomii czy prawa. Ba! nie da rady nawet zostać siostrzeńcem ministry! Chciałbym jednak wykazać pewną słabość owego jakże błyskotliwego dowodu, której pani ministra zdaje się nie dostrzegać:
Po pierwsze - sama pani Szumilas jest produktem "starego systemu edukacyjnego" i jako taki, myśleć jednak nie potrafi tak jak wychowankowie gimnazjum. Czego jawnym dowodem jest to, że udziela wypowiedzi co najmniej nieprzemyślanych jeśli nie kompletnie debilnych. 
Po drugie - podlegli jej pracownicy w większości są również pomiotem tego znienawidzonego i obarczonego błędami systemu edukacji - co widać na przykład podczas egzaminów gimnazjalnych - kiedy wychodzą na światło dzienne, błędy w konstruowaniu zadań testowych i to nie tylko logiczne czy merytoryczne ale czasami też gramatyczne. 
Jak wynika z powyższych dywagacji, należałoby wymienić ich wszystkich na absolwentów gimnazjów, którzy oczywiście lepiej się orientują we wszystkim, dzięki reformie systemu edukacji. Tak więc pani Szumilas sama podrzyna gałąź na której siedzi.  
Twierdzenie pani ministry jest więc równie dziwne, jak stwierdzenie niejakiego Józefa Bąka, że był debilem. Jeśli bowiem było się debilem to istnieje obawa granicząca z pewnością, że jest się nim nadal i będzie w przyszłości. 
Wracając zaś do wychwalanych przez panią ministrę gimnazjów - ot mam przykład z mojego podwórka - przez dwa lata gimnazjum nauczyciele przedmiotów takich jak matematyka, biologia czy fizyka, zmieniali się z częstotliwością czasem 2 - 3 na rok. Większość lekcji albo była zamieniana na inne przedmioty albo była prowadzona przez zastępców specjalizujących się w zupełnie odmiennych dziedzinach. Patrząc na program nauczania historii, jako mi najbliższy, uśmiałem się z niektórych twierdzeń zawartych w książce jako pewników, których uczą się nasze dzieci. Większość gimnazjalistów nie ma pojęcia o gramatyce, ortografii, matematyce, fizyce i biologii. Będąc pracownikiem dość dużej korporacji finansowej, znam przypadki kiedy Ci wychwalani przez panią ministrę 25 - 26 latkowie nie potrafili składnie sklecić trzech zdań pisma lub mieli kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem np. instrukcji obsługi ksero. Taki więc mamy według mnie bilans reformy edukacyjnej. A będzie jeszcze zabawniej. Chociażby dlatego, że szkoła obecnie nie uczy MYŚLEĆ, tylko rozwiązywać testy. I przyznaję, że żal mi nieco tych dzieciaków, które wyjdą po studiach z przekonaniem o tym że świat jest u ich stup a okaże się że niestety nie potrafią się odnaleźć w rzeczywistości, która jak na złość nijak ma się do rozwiązywania testów a wymaga umiejętności szybkiego przystosowywania się i myślenia. 
A ponieważ w dodatku jestem wredny, wracając do nieszczęsnego siostrzeńca, zapytuję a skąd 26 letni siostrzeniec pani ministry ma kasę żeby inwestować ją w Amber Gold? Ci absolwenci których znam ustawiają się w kolejce po zasiłek albo pracują za 1500 złotych miesięcznie i nie w głowie im inwestowanie. Hmm... a może ministerstwo edukacji zaczęło wymianę wyedukowanych na "starym systemie" na nowych od zatrudnienia siostrzeńca pani ministry ? Szumi las, szumi... tylko ciężko w tym szumie sensu jakiegoś się doszukać. 


środa, 12 września 2012

Odprawy bankowców część III czyli Żagiel tonie

W piątek pracownicy Żagiel S.A. dostali oficjalną informację o zwolnieniach grupowych. A dzisiaj mieli przyjechać przedstawiciele nowego właściciela  - czyli grupy Santander. Wszyscy więc zjawili się w pracy ubrani na czarno i emanujący czarnymi myślami i czarnym poczuciem humoru.


Przyznaję, że jest to dość niepokojące. Nie poczucie humoru. Raczej sposób w jaki korporacje traktują pracowników - nawet tych którzy firmom poświęcili sporo czasu i sił. Pamiętam jeszcze czasy kiedy marka Żagiel była dość znana i silna na rynku. Niestety obecnie firma kupiona za przysłowiowe grosze, jest tylko zbędnym balastem. Jak mówią zaprzyjaźnione jaskółki i wróble, jest to efekt nietrafnych decyzji biznesowych i błędnego zarządzania. Może i tak. Mimo to szkoda. Szczególnie że przez dość długi czas byłem częścią tej firmy. A teraz zastanawiam się jak skończy się to dla nas, którzy ostatecznie jesteśmy następni w kolejce - bo nas też sprzedali. Rynek pracy wzbogaci się więc do końca roku o jakichś 500 bezrobotnych a kto wie może w pierwszym kwartale przyszłego roku o dalsze setki. A mogło być zupełnie inaczej. Rynek to dżungla a my stanowimy raczej część pożeraną niż pożerającą w tym łańcuchu pokarmowym.


piątek, 7 września 2012

Odprawy bankowców II Reaktywacja

No i zgodnie z przewidywaniami. Dzisiaj oficjalnie podano do wiadomości pracownikom że Żagiel S.A. będzie zwalniał grupowo - w sumie będzie tego jakieś 500 osób. No zostanie z 50 żeby zgasić światło po tym jak reszta opuści budynek. Ostatecznie mają jeszcze dostać odprawy, które będą negocjowali, ale nie wróżę im kokosów z tego powodu.
A wszędzie dookoła uspokajają, że nie ma powodów do paniki, recesji nie będzie i ogólnie będzie dobrze. Może i będzie dobrze komuś. Ale nie spodziewam się, że akurat nam szaraczkom raczej nie.
Podwyżki podatku, benzyny, prądu, gazu, żywności i obniżki wszelkich świadczeń socjalnych nie mówiąc o tym że jak patrzę sobie na ZUS to mnie śmiech bierze  - szczęśliwi z mojego pokolenia, którzy nie dożyją emerytury (pewnie w przyszłym roku będzie to jakoś tako koło 78 roku życia), bo żebrać w tym wieku raczej nie wypada no i jakoś nie będzie gdzie kiedy wszyscy koledzy poustawiają się na Krakowskim pod murkiem. Chyba zaklepię sobie wcześniej miejsce. Koło jakiegoś banku.


Ot i tyle nam zostało z "zielonej wyspy", "drugiej Irlandii", "drugiej Japonii" i ambicji bycia liderem Europy.
A z taką wyższością komentowaliśmy kłopoty Greków. Troszki straszno, a troszki smutno. Ale bardziej chyba denerwująco.