wtorek, 17 października 2017

Zderzenie ze sztuką I - Picasso w Lublinie

Nie jestem fanem kubizmu, ale wystawa jednego z najwybitniejszych malarzy, w naszym mieście jest taką rzadkością, że nie mogłem sobie odpuścić. tak więc po przekroczeniu progu sal wystawowych na Zamku lubelskim zderzyłem się ze SZTUKĄ.




Szczęśliwie nie dosłownie bo ta ceramika kosztowałaby pewnie więcej niż kiedykolwiek zarobię. Łaziłem więc i starałem się zrozumieć. Chociaż przyznaję że nie było łatwo. Szkice, wprawki, wariacje na temat. Przyznaję że jako laik nie mam wielkiego pojęcia o SZTUCE i nie poznałbym takowej pewnie nawet jeśli waliłaby mnie w mój prostacki pysk.



Oglądając więc niektóre z wystawionych dzieł (vide supra), zacząłem pluć sobie w brodę, że oto w postaci moich córek udało mi się stłamsić wielkich ARTYSTÓW, których dzieła w końcu zawisłyby w galeriach całego świata. Tak, przyznaję, że zacząłem nawet liczyć przyszłe zyski...



Na szczęście powoli krocząc od jednego do drugiego eksponatu, powoli SZTUKA pozwalała mi rozumieć. Personifikację uczestników corridy (Toros y Toreros), przewijające się tu i tam wątki antyczne  i klasyki literatury i malarstwa (Panny dworskie Velasqueza) powoli wciągały mnie w to poszukiwanie ukrytych mniej lub bardziej sensów i śladów, tropienie wątków, którymi pan Picasso bawił się i które teraz ja mogłem sobie sam odkrywać. I pomimo, że nie stałem przed każdą litografią, grafiką, czy czym tam jeszcze w nabożnym skupieniu (byli i tacy!) kontemplując każdą kreskę, bawiłem się świetnie w moje własne prywatne dochodzenie sensu i kształtu rzeczy,  tak zabawnie i przemyślnie ukrytych przez Artystę. I może w tym właśnie tkwi jego prawdziwa wielkość.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz