sobota, 28 stycznia 2012

Last call for alcohol

Wieczór w śpiącym domu, dookoła wszyscy zdążyli zasnąć lub za ścianą dopijają resztki otwartych z jakiejś okazji flaszek, a ja siedzę przed ekranem ze szklanką whisky i zaczynam powoli odpływać w pijackim odrętwieniu. Znacie to uczucie, kiedy myśli płyną coraz wolniej a twarz powoli drętwieje i zdaje się nie do końca należeń do nas. Zastanawiam się szczerze czy picie do laptopa jest tylko żałosne, czy też jest początkiem alkoholizmu. Wybieram to pierwsze.
Nieważne. Na stoliku leży książka Umberto Eco - "Cmentarz w Pradze", miałem szczery zamiar ją przeczytać, no przynajmniej zacząć, ale niestety, czy też na szczęście, wybrałem stan oszołomienia alkoholowego i film, który zaraz obejrzę - przynajmniej w takim stanie znikają pewne myśli, które na trzeźwo trzeba by przetrawić i przemyśleć do końca. Za pomocą książek Eco już nie raz wybierałem się w cudowne podróże w czasie i przestrzeni - moją ulubioną książką jest i zawsze będzie "Imię Róży". Pomimo setek lat jakie dzielą mój czas od średniowiecznego benedyktyńskiego klasztoru, podzielam zachwyt Wilhelma z Baskerville wiedzą i jego umiłowanie książek. Życie człowieka bez książek byłoby puste, bez możliwości badania choćby samym umysłem odległych galaktyk innych umysłów. W średniowieczu pewnie zostałbym mnichem tylko z tego powodu, żeby móc czytać książki.  Monasterium sine libris est sicut civitas sine opibus, castrum sine numeris, coquina sine suppellectili, mensa sine cibis, hortus sine herbis, pratum sine floribus, arbor sine foliis. 
Inne aspekty życia zakonnego nie pociągają mnie wcale. Chociaż obecnie moje życie wygląda odrobinę jak podlegające jakiejś regule zakonnej. I znowu - nieważne. Alkohol ma to do siebie że pozbawia wagi sporo spraw, przynajmniej chwilowo. Liczę się z odrobiną bólu głowy jutro rano.
Tak więc książka leży nadal pachnąca jeszcze drukarnią i nietknięta, wraz z tajemnicami Mędrców Syjonu i XIX-wiecznymi ciemnymi zaułkami Europy, a ja dokańczam butelkę w samotności, słuchając "Your latest trick", Dire Straits.

http://www.youtube.com/watch?v=0YTh1Wsqo2c

Szlag by to... zaczynam rzeczywiście być w sztok zalany. Zresztą co innego miałbym robić w bezsenny sobotni wieczór. Stat Rosa pristina nomine, nomina nuda tenemus. Dobranoc. 

1 komentarz:

  1. Oj, a nie musiałeś być sam... oj nie musiałeś... następnym razem zadzwoń do nas - pozdrowienia z prowincji :)
    D.

    OdpowiedzUsuń