środa, 21 marca 2012

Duchy wojny 2012

To było zaraz po północy, wieś spała jeszcze pogrążona w ciemnościach, kiedy jedyną drogą jaka prowadziła przez sam jej środek, wjechał transporter opancerzony pomalowany w ochronny kamuflaż. Ze środka wrzeszcząc w obcym języku wysypali się najeźdźcy, w przepoconych mundurach, butach podkutych żelazem, z karabinami trzymanymi w rękach. Kompletnie pijani. Ich dowódca kopniakiem wywalił drzwi pierwszej chałupy i wrzeszcząc coś w swoim języku, strzelił w ciemność sienie, śmiał się kiedy mieszkańcy przestraszeni wybiegali na zewnątrz przy wtórze krzyków dzieci i ujadania wioskowych kundli. Zastrzelił próbującą go błagać o litość kobietę, a potem w drzwiach izby stanęła mała dziewczynka przestraszona hałasem.  Żołnierz podszedł do niej z pistoletem w ręku mówiąc tonem nie znoszącym sprzeciwu. Nic nie rozumiała. Patrzyła na niego i próbowała uśmiechnąć - byle tylko nie robił jej krzywdy. A obcy wciąż uśmiechając się do dziecka strzelił jej prosto w twarz. A potem jak zaszczute psiaki zabił jej rodzeństwo. Wyciągnął ciała na podwórko oblał benzyną i podpalił. Po chwili czuć było straszliwy zapach palonych zwłok i czarny dym zasnuł całą scenę
.
Jednej nocy zginęło szesnastu ludzi - nie żołnierzy regularnej armii, ani nawet nie partyzantów walczących z bronią w ręku - zwykłych wieśniaków, którzy nawet nie wiedzieli dlaczego giną. Kobiety i dzieci.

Jakie mamy skojarzenia - my Polacy czytając taki tekst?

Czarne krzyże na burcie transportera opancerzonego, trupie czaszki na czapce podoficera dowodzącego patrolem, polska wioska gdzieś w zamojskim rok 1943 lub 1942, komendy wywrzaskiwane w języku niemieckim i psychopatycznych morderców o nordyckim wyglądzie ubranych w czarne mundury SS. Prawda?


Bezsilność mordowanych ofiar i pragnienie zemsty ich ojców, braci i mężów. Nasze pokolenie nie pamięta nic z tego. Ani paraliżującego strachu i bezsilnego oczekiwania na swój los, kiedy kompanie pacyfikacyjne przejeżdżały przez wsie i miasta, ani łapanek na ulicach, ani wściekłości i pragnienia zemsty na okupancie silniejszego niż instynkt samozachowawczy. Ale wystarczy zapytać dziadków. Oni jeszcze pamiętają.

No to co powiecie na to:

http://fakty.interia.pl/galerie/swiat/masakra-cywilow-w-afganistanie-drastyczne/zdjecie/duze,1607599,1,268 

To mogło właśnie tak wyglądać. Bardzo podobnie prawda? Opis ten pasuje i do mordowania naszych rodaków i tych afgańskich wieśniaków. Z jednym wyjątkiem. Będąc w Afganistanie z naszą misją wojskową w jakiś sposób uczestniczymy w okupacji po tej drugiej stronie - po stronie okupanta - najeźdźcy. I jak się to ma niby do naszej tradycji i historii? Do legendy rycerskiej i sarmackiej dumy z tego że jako wolny naród szanujemy wolność innych. I tylko żal mi jeszcze tych naszych żołnierzy, którzy wracają skrzywieni psychicznie z misji i tak naprawdę nie wiedzą, po co i dla kogo właściwie narażali własne życie i za co ich koledzy i przyjaciele zginęli, w tym przeklętym dalekim kraju. Czas się wycofać, póki jeszcze resztka honoru nam została. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz