sobota, 24 marca 2012

Paranoja ®©™

Czytałem sobie dzisiaj do śniadania Politykę zeszłotygodniową. Z reguły kupuję coś do czytania w poniedziałek  i mam czas poczytać dopiero w sobotę. Przyznaję że pomimo lekkiego bólu głowy - pewnie ciśnienie rośnie - lekko się zaniepokoiłem. A o co chodziło? Bardzo tak niewinnie o prawa do znaków towarowych. Oczywiście świtało mi tam mimo tego że ledwo otworzyłem oczy, na temat rejestracji znaków towarowych, ich ochrony i tego typu rzeczach. Jestem za uważam, że jak sobie ktoś wymyślił fajną nazwę dla towaru to niech mu tam będzie - niech sobie ma i innym wara od tego. Ale są rzeczywiście pewne nazwy, które pierwotnie były nazwą towaru a obecnie są zwrotem idiomatycznym oznaczającym coś bardziej uniwersalnego niż towar jednej firmy. Czy w takim wypadku podlegają nadal ochronie? Cała osnowa tematu rozwijała się wokół listów wysłanych przez kancelarię prawną obsługującą E.Wedel do ludzi  - blogerów, dziennikarzy którzy ośmielili się użyć w swoich wypocinach nazwy "ptasie mleczko" - otóż szanowani prawnicy uważają że podając gdzieś tam przepis na ptasie mleczko należało zaznaczyć że all rights reserved i ogólnie tylko Wedel jest prawdziwym właścicielem tejże nazwy i jeżeli tego autorzy nie zrobią to zostaną pozwani i narażą się bardzo na koszta sądowe i odszkodowanie. W sumie zabawne prawda? Szczególnie że Wedel nie mogąc, mniejsza o powód, zarejestrować znaku towarowego w Polsce udał się z tym do Hiszpanii i tam zarejestrował znak dla całej UE. A przez to i my musimy to zastrzeżenie respektować. Jestem pełen uznania dla  prawników tej szacownej firmy, aczkolwiek z tym strzeżeniem praw klienta do znaku nieco przesadzili.
Otóż z czasem pewne nazwy będące znakiem towarowym stają się zwrotami potocznymi tak jak adidasy, ptasie mleczko, oscypek, czy inne temu podobne. Jak mówię, że na targu widziałem fajne adidasy to tak naprawdę nie mówię o tym że stały tam buty firmy  ADIDAS ®©™ czy co tam jeszcze należy po tym wpisać a chodzi mi po prostu o obuwie sportowe np. firmy Puma lub też Adidos albo Piuma, których to na stolikach pełno. W tym samym znaczeniu jak mówię, że idę po pampersy (wyrosłem na szczęście) to mam na myśli jakiekolwiek pieluchy łącznie z tymi o wdzięcznej nazwie Pupasy. Uważam więc że walczenie o swój znaczek ®©™w tak obcesowy sposób przez firmy jest raczej niesmaczne i obawiam się że nieskuteczne. Podobną sytuację mamy tu ze słynnym Oscypkiem ®©™, który jeszcze parę lat temu był zwykłym oscypkiem i jakoś do łba pustego mi nie przyszło zajadając się nimi w Żywcu, że tak naprawdę to nie wpylam oscypka tylko jakiś tam pośledni ser wędzony o smaku starych skarpet bo prawdziwy Oscypek®©™ to ja mogę dostać tylko w Zakopanem i tylko od Bachledy-Córusia. Moim skromnym zdaniem smakiem nie różnią się wcale, kolorem też  a te wszystkie ®©™ ani mu dodają ani odejmują. Wyobraziłem sobie taki świat w którym niedługo po każdym rzeczowniku będzie trzeba wpisać właśnie któryś z tych znaczków ®©™ a to z powodu tego że jakiś spryciarz sobie to zarejestruje, zastrzeże i tyle.
Będziemy więc mieli całkiem wesołe życie ®©™ chociaż to paranoja®©™ kompletna. I za przeproszeniem z takimi uregulowaniami regulator może mnie pocałować w d ®©™



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz